W Wigilię zeszłego roku, mój partner i ja, postanowiliśmy zrobić dobry uczynek i zawieźć trochę karmy do miejscowego schroniska. Tak się złożyło, że wróciliśmy do domu z nowym członkiem rodziny. Małe, puchate, czarne nie-wiadomo-co, chłopczyk spędził 3 tygodnie w izolatce, na widok gości sikał z radości pod siebie, nie mieliśmy serca go tam samiutkiego zostawić, i to w środku zimy.
To jego pierwsze dwa dni u nas:
(wiem, że jakość jest kiepska bo mam zwykłą cyfrówkę, ale to jedyne pamiątki) na zdjęciach ma około 10 tygodni, dokładna data urodzin nieznana
od zawsze wolał spać na ziemi niż na swoim legowisku, które z resztą po krótkim czasie zamienił w biały puch
to spojrzenie było zapowiedzią jego charakterku, zadziora i mały terrorysta
troszkę zagubiony po kolejnej zmianie domu