Skrypt forum używa informacji zapisanych za pomocą plików cookies w celu zapewnienia Wam maksymalnej wygody przy korzystaniu z naszej internetowej witryny. Dzięki ciasteczkom wiemy też co Wasze owczarki jadły na śniadanie. ;-) Jeżeli wyrażasz zgodę na zapisywanie informacji zawartych w plikach cookies kliknij "Akceptuję", w przeciwnym wypadku wyłącz ciasteczka dla tej witryny w ustawieniach swojej przeglądarki. Akceptuję.
Tematy związane z owczarkami niemieckimi.

O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Joan » 14 sie 2013, 14:34

http://www.dobrypies.eu/psie_pogryzieni ... oc,25.html


Psie pogryzienia - mity i fakty na podstawie Janis Bradley.



„Psy gryzą, ale balony i kapcie są bardziej niebezpieczne” Janis Bradley.



Pogryzienia ludzi przez psy stały się w ostatnich 2 dziesięcioleciach tematem bardzo medialnym, z nagłówek brukowców i czasami poważniejszych czasopism, gazet ‘straszą’ wyszczerzone zęby takiej czy innej ‘niebezpiecznej’ rasy. Politycy nawołują do położenia kresu tym krwiożerczym bestiom, a miejscy radni, mając na celu jedynie wzrost swoich notowań politycznych, fundują posiadaczom psów prawa nakazujące prowadzanie psów na smyczy i w kagańcu, obniżając psi indeks życia, nie pozwalając na spełnianie podstawowych potrzeb, w rezultacie pogłębiając psią frustrację i co za tym idzie, agresję, a z właścicieli psów robią przestępców. Czy rzeczywiście pogryzienia ludzi przez psy są tak poważnym problemem i czy rzeczywiście trzeba oddzielić te ‘bestie’ od naszego, ludzkiego świata? Książka Janis Bradley jest pozycją, która w zwięźle, merytorycznie, w oparciu o naukowe fakty mierzy się z tą medialną histerią. Chciałbym, aby została ona kiedyś przetłumaczona na język polski, jednakże nawet jeśli się tak stanie, zdaję sobie sprawę, że większość osób, które powinny być zainteresowane tą tematyką, nie przeczyta jej, stąd ten nieco długi artykuł.

Janis Bradley mieszka w Oakland w Kalifornii wraz z Rubym – dobermanem, który potrafi stukać zębami oraz z Henrym – greyhoundem. Przez 2 dekady pracowała jako nauczyciel i zarządca akademicki. Od 2000 roku pracuje jako instruktor w Akademii SFSPCA szkolącej osoby pracujące zawodowo z psami.

Książka „Psy gryzą, ale balony i kapcie są bardziej niebezpieczne” powstała z inspiracji i pod wpływem Jean Donaldson, której autorka złożyła podziękowania. Do jej powstania przyczynili się również Donald Robinson, San Francisco SPCA, Ed Sayres i Daniel Crane.



Obraz ogólny

Psy są niebezpieczne, są bardziej niebezpieczne w stosunku do dzieci, niż do dorosłych. To fakt.

Jednakże: nie są tak niebezpieczne, jak:

schody prowadzące na werandę,

kuchenne narzędzia i przybory,

5-cio galonowe (5 galonów = około 22 litry) wiadra na wodę,

wózki dziecięce,

kuchenki,

kable do lamp,

rogi stoliczków do kawy,

choinki czy

balony lub kapcie.

Nie są nawet w przybliżeniu tak niebezpieczne jak wyposażenie placów zabaw, deskorolki, rowery, place do gry w baseball, piłkę nożną czy baseny pływackie. Nie mogą również w żaden sposób współzawodniczyć z niebezpieczeństwem, które dla dzieci stanowią ich właśni ojcowie, matki, siostry bracia, ciotki, wujowie, przyjaciele, czy wreszcie broń palna lub samochody.

Jednakże psy mają duże, ostro zakończone zęby, których potrafią używać szybciej, niż ludzie zmysłu wzroku. Zęby te wywierają nacisk stu kilkudziesięciu kilogramów na centymetr kwadratowy i stworzone są do dziurawienia oraz rozdzierania. Prawdą jest, iż psy czasami używają siły swoich szczęk na ludzkim ciele.

Stany i lokalne samorządy forsują prawa ‘o niebezpiecznych psach’, sądowi powodowie są nagradzani gigantycznymi odszkodowaniami za wypadki / zranienia związane z psami, firmy ubezpieczeniowe odmawiają właścicielom domu pokrycia ewentualnych szkód wyrządzonych przez psy, właściciele wynajmujące domy odmawiają wynajmu osobom posiadającym psy – wszystko to towarzyszy masowemu zabijaniu psów (stan prawny w USA). Czy te wszystkie rozwiązania mają jakikolwiek sens?

Jaki jest stan faktyczny?

Psy prawie nigdy nie zabijają ludzi. Dziecko jest bardziej narażone na niebezpieczeństwo śmierci w wyniku połknięcia balonu czy upadku z huśtawki, niż na niebezpieczeństwo bycia pogryzionym przez psa. Podawana przez media sięgająca rozmiarów epidemii liczba pogryzień jest absurdalnie rozdmuchana przez zastosowanie niewłaściwych, miernych narzędzi pomiaru tychże. Oraz poprzez wliczanie do nich pogryzień, które nimi nie są (nie czynią krzywdy nikomu). Psy, jeśli gryzą ludzi, zdecydowana większość tych pogryzień kończy się na użyciu domowej apteczki.



Pogryzienia śmiertelne

Pogryzienia śmiertelne zdarzają się bardzo, bardzo, bardzo rzadko. Szansa bycia zabitym przez psa jest jak 1 do 18 milionów. To znaczy, że ma się większe szanse wygrania głównej nagrody w lotto (na pojedynczym kuponie), niż bycia zagryzionym przez psa. To znaczy, że ma się 5 razy większe szanse zginąć z powodu trafienia piorunem, niż bycia zagryzionym przez psa (nie bycia trafionym przez piorun, ale poniesienia śmierci w wyniku tegoż zdarzenia) (patrz rys. 1).

Bardzo rzadki przyczyny śmierci

Rysunek 1: Bardzo rzadkie przyczyny śmierci



Zmiennych we wzajemnej interakcji człowiek <-> pies jest bardzo dużo. Na zagryzienie śmiertelne składa się ciąg następujących po sobie wydarzeń, coś jak perfekcyjny sztorm. Dlatego zdarza się ich bardzo, bardzo niewiele, tak mało, że nie jest zbyt przydatne szukanie jakiegoś wzoru wśród nich.

Jedyny wzór jaki, można odnaleźć w tych statystykach, to fakt, iż więcej dzieci i starszych ludzi ginie z powodu pogryzień, niż osób w średnim wieku (dla tej ostatniej grupy śmiertelne pogryzienia dotyczą zazwyczaj ataku grupy psów). Psy zagryzają więcej dzieci niż osób dorosłych, jednakże częstotliwość tych wypadków jest daleko mniejsza, niż nawet tak ‘egzotycznych’ przyczyn śmierci, jak wiadra na wodę, balony czy huśtawki (patrz rys. 2).

Rzadkie przyczyny śmierci wśród dzieci

Rysunek 2: Rzadkie przyczyny śmierci wśród dzieci



Dlaczego te 2 grupy są bardziej narażone na te ryzyko? Obydwie grupy wiekowe są narażone bardziej od innych na wszelkiego rodzaju ‘nieszczęścia’ w ogóle: małe dzieci są słabsze, bardziej kruche, reagują wolniej i mniej efektywnie, i są mniejsze. Osoby starsze mają swoje własne schorzenia, stare kości ulegają łatwiej wszelkiego rodzaju urazom, do tego upadek takiej osoby jest często powiązany z poważnymi urazami zdrowotnymi.

Liczba zgonów spowodowanych przez psy rocznie jest dużo niższa od jakichkolwiek innych czynników (patrz rys. 3).



Przypadkowe śmierci

Rysunek 3: Przypadkowe śmierci

Liczba zgonów spowodowanych przez psy pozostała bardzo stabilna przez dekady, pomimo olbrzymich zmian w praktycznie każdej dziedzinie życia w relacjach człowiek <-> pies. Wzrosła liczba ludności w kraju (USA), wzrosła więc liczba wzajemnych interakcji człowiek -<-> pies, wzrosła liczba psów, zmienił się sposób trzymania psów: od zamknięcia na swoich podwórkach do trzymania psów w domu, większego otwarcia na świat zewnętrzny, powodującego wzrost kontaktów ludzi z psami, jak również psów z innymi psami. Przy takich zmianach należałoby spodziewać się również wzrostu liczby zgonów spowodowanych przez psy, jednakże takie zjawisko nie nastąpiło.

(szerszą analizę śmiertelnych pogryzień można znaleźć w moim artykule ‘Ten zły, czyli rozprawa o złych rasach’ na podstawie książki Karen Delise "Fatal dog attacks. The stories behind the statistics" - http://www.dobrypies.eu/index.php?doc=17).



Jak 6 przekształciło się w pół miliona. Czy liczba pogryzień jest rzeczywiście tak olbrzymia?

NCIPC (National Center for Injury Prevention and Control) przeprowadziło 2 badania dotyczące liczby pogryzień w USA, pierwsze w 1986 roku, drugie w 1994. Analizy z drugiego badania są cytowane wszędzie (ustawodawcy, firmy ubezpieczeniowe, prawnicy, organizacje społeczne, etc.), przedstawiają one rzekomy 36 procentowy wzrost liczby pogryzień wymagających leczenia medycznego z 1994 roku w stosunku do 1986 roku. Jednakże porównywanie tych 2 liczb jest poważnym merytorycznym błędem, zahaczającym o absurd.

W 1986 roku członkowie 23 838 rodzin zostali poproszeni o wymienienie zranień, które spowodowały ‘ograniczenie aktywności’ lub wymagały leczenia medycznego któregokolwiek członka rodziny podczas dwutygodniowego okresu poprzedzającego datą badania (badacze pytali również o zranienia w okresie 12 miesięcy przed datą badania, ale uznali dokładność działania ludzkiej pamięci w okresie większym niż 2 tygodnie za zbyt niewiarygodną i wykluczyli te dane z analizy). Badanie obejmowało łącznie 62 052 ludzi. Pomiędzy upadkami, kraksami samochodowymi, wypadkami na rowerze i ugryzieniami pająków ankietowani wymienili 6 ugryzień. Te 6 ugryzień zostało ekstrapolowanych do łącznej liczby 585 tysięcy ugryzień na rok.

Jeśli przeprowadza się ekstrapolację czegoś, do czego zliczenia nie potrzebuje się więcej niż palców u rąk i osiąga się wyniki liczone w setkach tysięcy popełnia się poważny błąd merytoryczny, w zasadzie takie działanie jest niedorzeczne. Margines błędu jest zbyt duży.

W 1994 roku badacze wykorzystali jeszcze mniejszą grupę do badań – 5 328 osób. Zadano pytania o ugryzienia na przestrzeni całego roku (który to okres czasu poprzednie badania uznało za niemiarodajny), z każdego domu liczono w badaniu tylko jednego dorosłego i jedno dziecko (z ogólnej liczby 8 869 osób), zdefiniowano też w inny sposób pojęcie ‘zranienia’. Pytania dotyczyły tylko pogryzień, nie pokrywając szerszego aspektu przyczyn zranień. W wyniku badania uzyskano 38 ugryzień. Autorzy ekstrapolowali tę liczbę do 756 701 ugryzień na rok, po czym stworzyli artykuł ‘Psie ugryzienia: Jak duży stanowią problem?’ Przynajmniej dodali znak zapytania.

Stwierdzenie o 36 procentowym wzroście liczby pogryzień zaistniało tylko w tej jednej pracy, jednakże w innym badaniu dotyczącym śmiertelnych pogryzień (z tym samym autorem prowadzącym) zacytowano tę konkluzję. W momencie kiedy autorzy zaczęli cytować sami siebie, liczba pogryzień wzrosła do 800 tysięcy i zawierała również estymowane pogryzienia w grupie 15-17-latków, których nawet nie uwzględniono w pomiarach.

I tak autorzy z 5 328 wywiadów, obejmujących 8 869 osób, z których wynikała liczba 186 pogryzień rocznie estymowali 4 494 083 pogryzienia rocznie. Liczba ta również zawierała estymowane pogryzienia w grupie 15-17 –latków, której to grupy nie uwzględniono w pomiarach.

Ta liczba 4,7 milionów pogryzień rocznie została natychmiast podchwycona przez media, kompanie ubezpieczeniowe, prawników zajmujących się uszczerbkami na zdrowiu osobistym, organizacje społeczne zajmujące się zdrowiem obywateli i dzieci.

Abstrahując od metodologii, którą przyjęli badacze, najbardziej interesującym faktem, jest to, iż badali oni wszystkie pogryzienia, również te które nie zakończyły się odniesieniem żadnej najmniejszej nawet rany (osoby uczestniczące w tych zdarzeniach wyszły z nich bez szwanku). Aby lepiej zobrazować problem, proszę sobie wyobrazić, iż próbuje się zliczyć wszystkie ‘wypadki’ z nożem kuchennym, również te kiedy nóż spada na stopę i nic się nie dzieje, wszystkie ‘przypadki’ interakcji z rowerem, również takie kiedy osoba z rowerem wpada na przechodnia i nic się nie dzieje, wszystkie przypadki spotkania z pszczołą, również takie, kiedy nie zostaje się ugryzionym, a pszczoła tylko lata dookoła. Próba zapamiętania wszystkich tych zdarzeń w nawet krótkim okresie czasu jest zadaniem beznadziejnie trudnym.

Jeśli na chwilę porzucimy rozważania o poprawności dokonanych przez badaczy wyliczeń, możemy spojrzeć na problem z innej strony: 4,7 miliona pogryzień co roku. W USA mieszka 290 milionów ludzi. Można więc przyjąć że każdy człowiek w wieku do lat 60-ciu został przynajmniej razy w życiu pogryziony przez psa. Albo jeśli nie został pogryziony, to jakiś inny biedak musiał ‘przejąć’ jego pogryzienia. W takim razie dlaczego w ogóle ludzie chcą posiadać psy? Ludzie posiadają je, ponieważ są miłymi kompanami i rzadko krzywdzą ludzi. Natomiast obecnie nawet niegroźne zdarzenia związane z ‘zębnymi’ zdarzeniami są przez media i profesjonalne pisma wyolbrzymiane i rozdmuchiwane. Tymczasem psy rzadko gryzą, 80-90% zdarzeń z psami związanych z zębami kończy się bez żadnego uszczerbku, a jeśli dochodzi do pogryzień to są one w większości niegroźne.

Popioły i mity, popioły i mity. Jak jest naprawdę?

Można bezpiecznie użyć sformułowani: ugryzienia przez psy zdarzają się relatywnie często. Tego rodzaju zdarzenia wpisują się w grupę zdarzeń, takich jak zdarcie skóry z kolan, wybite palce, upadki, choć nie zdarzają tak często, jak którekolwiek z tychże. ‘Nie tak często’ określone jest na podstawie standardów, używanych do oceny ryzyka. W USA żyje około 60 – 64 milionów psów (jeden na około 4-5 mieszkańców), większość z tych psów ma kontakt z różnymi ludźmi każdego dnia, co daje lekko licząc dziesiątki miliardów godzin wzajemnej interakcji każdego roku.

Jakakolwiek interakcja na masową skalę niesie ze sobą pewne ryzyko. 180 milionów ludzi w USA każdego roku uczestniczy w jakiś sportach, przynajmniej od czasu do czasu. Łączny czas poświęcany na sport jest prawdopodobnie dużo niższy niż łączny czas interakcji z psami. Jednakże ER (izby przyjęć – pomoc doraźna) leczą co roku 13 razy więcej kontuzji, wypadków związanych ze sportem, niż z psami. W tak dużej skali można uznać kapcie, używane w sypialni za zagrożenie dla zdrowia publicznego (zgodnie z danymi przedstawionymi na rysunku 4). Zagrożenie ze strony psów jest mniejsze niż ze strony kapci.

Zranienia związane z obuwiem

Rysunek 4: Zranienia związane z obuwiem

(źródło danych: Royal Society for Prevention of Accidents, Home and Leisure Accident Surveillance System, Annual Report 2000-2002)*

Bardziej wiarygodnym źródłem danych dotyczących pogryzień od wspomnianego raportu, od którego zaczęła się cała medialna nagonka, jest roczne zestawienie wypadków leczonych w izbach przyjęć (emergency room). Wypadki związane z psami klasyfikują się w dole skali 340 784 przypadków rocznie.

Wypadki leczone w ER (izbach przyjęć)

Rysunek 5: Wypadki leczone w ER (izbach przyjęć)

(źródło danych: Center for disease Control and Prevention, Web-based Injury Statistics Query and Reporting Systems (WISGARS)*

Z tej ogólnej liczby pogryzień 92,4% uzyskuje wartość według ISS (Injury Severiy Score – skala pomiaru dotkliwości zranień) – 0 (zero – brak uszczerbku na zdrowiu), 7,5% ISS – 1, 0,076% ISS 2+ (klasyfikacja ta oznacza: 1-3: „mały uszczerbek na zdrowiu”, 4-7 – „umiarkowany”, 8-15: „poważny”, 16 i powyżej – „bardzo poważny do krytycznego” (patrz rysunek 6)

Dotkliwość psich pogryzień

Rysunek 6: Dotkliwość psich pogryzień

(źródło danych: Sacks 1996, WISQARS 2000-2002, Weiss 1998)

Według danych zebranych z ER, psie ugryzienia ogólnie są mało poważne w stosunku do jakiejkolwiek innej klasy wypadków, skutkujących koniecznością wizyty w ER. Przeciętne psie ugryzienie uzyskuje 1 w klasyfikacji dotkliwości skutków zdrowotnych danego wydarzenia (1 – oznacza, iż osoba wraca do zdrowia szybko bez trwałych uszczerbków, 6 oznacza śmierć).

W innej perspektywie: leczenie w ER dla zdarzeń związanych z upadkami klasyfikuje się w granicach 4 według tej skali, co oznacza, że pełne wyzdrowienie zajmuje tygodnie, do miesięcy lub skutkuje trwałymi uszczerbkami na zdrowiu (porównanie dotkliwości wypadków pomiędzy upadkami a pogryzieniami zostało dokonane na podstawie badań przeprowadzonych w Pennsylvania Department of Health w latach 1994-1995, do badan użyto tych samych metod pomiaru, dane były gromadzone i przetwarzane w taki sam sposób i pokrywały wszystkie przypadki z wizyt w ER, a nie tylko próbki).

Liczba psich pogryzień (według rocznego badania w National Center for Injury Prevention and Control) wynosi 12-15 zagryzień i 368 tys. wizyt w ER (liczba zbliżona do podawanej wcześniej liczby 340 748 z innego źródła). Niektóre publikacje porównują ją z liczbą 17 przypadków śmierci i 205 tysięcy wizyt w ER, związanych z wypadkami spowodowanymi przez używanie wyposażenia placów zabaw. W takim porównaniu zapomina się, iż liczba rocznych psich pogryzień dotyczy całej populacji ludzi (od najmłodszych do najstarszych), tymczasem liczba wypadków na placach zabaw dotyczy tylko dzieci poniżej 14 roku życia, stanowiących 21 procent całej populacji. Dodatkowo prawie połowa wypadków związanych z placami zabaw (45 procent) to obrażenia poważne - obrażenia wewnętrzne, wstrząsy mózgu, przemieszczenia, złamania i amputacje kończyn. Więcej niż 3% wypadków związanych z placami zabaw wymaga hospitalizacji. Tymczasem liczba przypadków pogryzień, które kończą się hospitalizacją sięga od 1 do 1,6 % wszystkich przypadków pogryzień zgłoszonych z ER.

Według danych z „US Consumer Product Safety Comission: NEISS data for 2003” większa liczba wizyt w ER w porównaniu do pogryzień psów, wynika z użycia: drzwi (około 400 tys.), lóżek (około 500 tys.), stołów i krzeseł (około 620 tys.).

Analiza dotkliwości psich pogryzień pozwala wyjaśnić fenomen, dlaczego dzieci, które zostały pogryzione przez psy, nie boją się psów bardziej, niż dzieci, które nie były pogryzione. W końcu dzieci te również lubią rowery, mimo, iż prawdopodobnie chociaż raz w życiu z nich spadły.

Te pogryzienia, które skutkują koniecznością hospitalizacji, kosztują podatników mniej niż, na przykład upadki:

ISS dla pogryzień -1,5, dla upadków ponad 6,

liczba dni spędzonych w szpitalu: dla pogryzień 3,5 dnia, dla upadków 7,5 dnia,

koszt leczenia, pogryzienia: 7 tys. dolarów, upadki 13 tysięcy.

(źródło danych: “Pennsylvania Department of Health, Injury Profiles monographs, 1994 i 1995”)

Psy nie są też najbardziej niebezpiecznymi udomowionymi zwierzętami, znacznie więcej wypadków związanych z końmi wymaga wizyt w ER (około 11 tys. na każde milion zwierząt, psy: ponad 5 tysięcy na milion zwierząt), zaś więcej wypadków śmiertelnych związanych jest z bydłem, niż z psami.

Źródła strachu

Skąd się bierze wobec tego zbiorowa histeria związana z psimi pogryzieniami? Naukowcy badający zagadnienie strachu określili kilka zjawisk, które powodują, iż strach wydaje się większy, niż w rzeczywistości:

„Nie pisałem się na to” – ludzie widzą zagrożenia, którym ulegają bez ich zgody na uczestnictwo w potencjalnie groźnym wydarzeniu za groźniejsze od zagrożeń, na które byli eksponowani świadomie za ich zgodą

„Nie mogę tego kontrolować” – bardzo niewielu ludzi wie cokolwiek o psach i w związku z tym psia agresja wydaje się im nieprzewidywalna i niesprowokowana

„To niesprawiedliwe” - działania psów rozpatrywane są w kategoriach etycznych, podczas gdy psy nie potrafią działać w takim aspekcie (nie odróżniają dobra od zła).

„To nigdy mi się nie przydarzyło” – czynnik nieznany kontra czynnik znany, ludzie się boją czegoś, co im się nigdy nie przydarzyło bardziej, niż tego, z czym się już spotkali (pogryzienie przez psa kontra wybity palec).

„Wszyscy o tym mówią” – strach, o którym wszyscy dookoła mówią jest znacznie przesadzony w stosunku do rzeczywistego zagrożenia. W 2001 roku w San Francisco doszło do śmiertelnego pogryzienia przez psa – pierwszego w tym rejonie od czasu, kiedy zaczęto w ogóle rejestrować takie dane. Gazety, telewizja podchwyciły temat, krótki przegląd wydawanych wtedy pozycji daje liczbę 200 artykułów na ten temat, które ukazały się w przeciągu miesiąca od zdarzenia. W ciągu następnych 2 lat liczba artykułów wzrosła jeszcze o 150. Dla przykładu: w tym okresie przyjaciel autorki, który spacerował przez Golden Gate Park w San Francisco prowadząc na smyczy nieśmiałego owczarka niemieckiego był zaczepiany przez przechodniów z dziećmi, którzy chwytali za kije i machali mu nimi przed twarzą (dopisek autora: w Polsce właściciele psów podobnych do rasy, która miała szczęście ‘zaistnieć’ w mediach doświadczali i doświadczają podobnych przykrych, nieprzyjemnych, a czasami niebezpiecznych zdarzeń).

„Dzieci w niebezpieczeństwie! Dzieci w niebezpieczeństwie” – ryzyko dla przyszłych pokoleń przeraża bardziej niż ryzyko dla nas samych. Choć dorośli są częściej gryzieni niż dzieci, to dzieci są narażone na bardziej dotkliwe pogryzienia (ze względu na swój rozmiar): w głowę i górną część tułowia, dorośli – ręce, ramiona i nogi.

Ostatnim elementem, który ma znaczenie, jest fakt, iż ewolucyjnie łatwo uczymy się strachu przed wężami, pająkami i dużymi drapieżnikami, takimi jak wilki. W przeszłości szybkie warunkowanie się strachu było elementem strategii przetrwania. Mózg ludzki nadal działa w taki sposób.

Barry Glassner, profesor socjologii z Uniwersytetu Południowej Kalifornii w książce „Culture of Fear” („Kultura strachu”) opisuje siłę oddziaływania w dzisiejszym życiu kompilacji groteskowego wyolbrzymiania zdarzeń przez media wraz z nadinterpretacją siły niebezpieczeństwa.

Opisywane zdarzenie z 2001 roku w San Francisco miało znamiona dokładnie takiego wydarzenia:

Diana Whipple została pogryziona śmiertelnie przez psa.

W ciągu następnych tygodni w prasie pojawiały się artykuły takie, jak:

cane corso sąsiada podbiegł do kobiety i ugryzł ja w ramię – „Wiedziałam, że umrę”;

wokół szkoły biegał pit, który podszczypywał dzieci, został zastrzelony przez policję;

kobieta rozdzielając walczące psy: swojego Akitę i pit bulla została ugryziona w ramię (w ER dostała antybiotyk i opatrunek), żaden z psów nie został poważnie ranny w czasie walki, policjant który przybył na miejsce wypadku po zakończeniu walki, strzelił do pita 16 razy, ponieważ „czuł, iż za chwilę zostanie zaatakowany”, jego kolega strzelił do martwego psa jeszcze 14 razy.

Miesiąc po zagryzieniu w San Francisco, w okolicy Richmond (15 mil poza miastem) 10-letni chłopiec jeżdżący na rowerze został poważnie pogryziony przez 2 lub 3 biegające luzem psy – w prasie pojawiły się artykuły o „fali ataków”.

22 miesiące po śmiertelnym pogryzieniu lokalne media dostały następny przypadek do opisywania. Mały chłopiec został pogryziony przez psa, tracąc sporą część ucha i spędził 36 godzin w szpitalu w wyniku tego zdarzenia. W gazetach opisywane zdarzenie różniło się bardzo w szczegółach:

Najpierw chłopiec miał 4; potem 3 lata.

Mieszkał w Fremont; potem w Milpitas.

Szedł do domu z parku, gdzie został pogryziony; następnie był niesiony przez ciotkę (matkę).

Ciotka (matka) została zaatakowana przez psa, ale nie doznała żadnych, nawet najmniejszych obrażeń, a dziecko zostało ‘wydarte’ z jej ramion przez psa.

Właścicielem psa był chłopiec; potem sąsiad; następnie uprzednio skazany sprzedawca narkotyków.

Pies był pit bul-em (bardzo szeroka kategoria psów, nie istnieje jednoznaczne jej określenie) a potem amerykańskim bulterierem (taka rasa nie istnieje) – chyba chodziło bardziej o użycie słowa „bull”, niż słowa „amerykański”.

Pies był nazwany Cain lub Kain.

„Najciekawszym” elementem całego zdarzenie był opis całego wypadku przedstawiony przez oficera policji, który nie widział samego zdarzenia. Oficer ten stwierdził, dość nieporadnie zaprzeczając prawom geometrii i psiej anatomii, iż „pies miał głowę chłopca zaciśnięta w swoich szczękach”.

Przeciętny dzień w USA kończy się śmiercią 117 ludzi w wypadkach samochodowych, jednakże w dniu, w którym mały chłopiec został pogryziony przez Kaina tylko 5 wypadków przyciągnęło uwagę mediów. Nietypowe zdarzenie są idealną pożywką dla irracjonalnego strachu. W mediach widać ogromną dysproporcję pomiędzy uwagą poświęcaną tego tupu wydarzeniom (pogryzieniom przez psy) a zdarzeniom, w wyniku których obrażenia lub śmierć ponosi znacznie więcej ludzi.

Rzeczywistość jest zgoła odmienna od tej, opisywanej w mediach:

Psy prawie nigdy nie zagryzają ludzi,

nie gryzą bardzo często,

a jeśli gryzą, rzadko powodują obrażenia,

a jeśli to robią, to te obrażenia rzadko są poważne.

Dlaczego tak sie dzieje?



Dlaczego psy nie krzywdzą często ludzi?

Odpowiedź na to pytanie leży w przeszłości, w tym co naukowcy odkryli na temat ewolucji psów, przebiegu procesu udomowienia wilków. Wilki jako dzikie stworzenia odczuwają duży strach przed ludźmi, ich tzw. dystans ucieczki jest znacznie większy niż psów. Psy ewolucyjnie ukształtowały się podobnie do gołębi – odkryły nową niszę ewolucyjną, ludzkie stałe siedziby i nauczyły się egzystować bliżej ludzi. Oznaczało to więcej jedzenia i większą ochronę przed innymi drapieżnikami (szersze spojrzenie na to zagadnienie można znaleźć w książkach angielskiego biologa Raya Coppingera). Protoplaści psów przypominali obecne gołębie – można je karmić, ale niekoniecznie przytulać, głaskać czy trenować. Psy zaczęły żyć z odpadków, które produkowały ludzkie siedziby. Taki był początek udomowienia psów. Proces ten miał swoje odzwierciedlenie w zmianach w genotypie. Szczenięta są genetycznie przyjazne wobec ludzi i genetycznie trenowalne, podczas gdy potomstwo oswojonego wilka nadal będzie dzikie. Psy nie są wilkami i nie zachowują się jak wilki, choć od nich pochodzą. Nie boją się też zazwyczaj ludzi, dlatego nie powinno używać sie strachu w psim treningu (nieważne jak go nazwiemy: „dominacja” czy „szacunek”). Działania prowadzące do tego, iż psy zaczynają się bać ludzi są błędne, ponieważ drapieżniki mówią ‘ojoj’ za pomocą swoich zębów. Oczywiście psy gryzą ludzi, zadziwiające jest jednak to, iż czynią to tak rzadko.

Dimitri Biełajew w XX wieku przeprowadził 40 letni eksperyment na syberyjskiej farmie srebrnych lisów. Starał się hodować lisy ze względu tylko i wyłącznie na przyjazność wobec ludzi, czyli krzyżował ze sobą osobniki z mniejszym dystansem ucieczki wobec ludzi, mniej reaktywne. Po pewnym czasie otrzymał listy przyjazne wobec ludzi, które swoim wyglądem i zachowaniem zaczęły przypominać psy (wyglądały podobnie do współczesnych Border Collie): chętnie zbliżały się do ludzi, tuliły się do nich, lizały ludzkie twarze i współzawodniczyły ze sobą o ludzką uwagę. Taka drastyczna zmiana w zachowaniu pociągnęła ze sobą równie wielką zmianę w neurochemii mózgu. Domyślna odpowiedź na bodźce w postaci ich unikania zwana jest neofobią i jest w świecie przyrody bardzo przydatną cechą, powstrzymuje na przykład lisy od prób zaprzyjaźnienia się z pierwszym napotkanym niedźwiedziem. Neofobia kształtuje się w okresie rozwoju – dorosłe osobniki ją mają, noworodki i młode osobniki – nie. Młody osobnik najczęściej zbliża się do nowych rzeczy, a nie ich unika (co nie znaczy, że nie można go nie przestraszyć). Okno, w którym pojawia się neofobia jest u psów znacznie szersze, niż u wilków, w tym okresie pies przyzwyczaja się do życia w ludzkim środowisku i ten proces nazywa się socjalizacją. Obejmuje on wszystko: od listonosza do weterynarza, od kobiety noszącej duże kapelusze do nastolatka na deskorolce, od szczotek do śmieciarek, od niemowlaków do starszych ludzi, itd.

W ten sposób kształtowały się psy, poszczególne rasy zaczęły powstawać w wyniku selekcji osobników o zbliżonych cechach charakteru i zachowania zgodnym z celem hodowcy.

Parę słów o neurochemii mózgu: kortykosterydy wywołują i sterują emocją strachu. Ich poziom u oswojonych lisów jest o 75 % niższy od populacji wyjściowej. Serotonina jest substancją chemiczną dobrego samopoczucia, oswojone lisy mają znacząco podwyższony poziom tego neuroprzekaźnika. Gospodarka neuroprzekaźnikowa psów jest inna niż wilków i jest wynikiem procesu udomowienia oraz później selektywnej hodowli, prowadzącej do powstania ras. Oczywiście psy są czasami usypiane z powodu agresji, jednakże nie tak często, jak z powodu innych kulturalnych różnic z ludzkim światem, jak nieszczęście bycia adoptowanym przez ludzi, którzy nie umieli nauczyć psa czystości.

Problem konkursów piękności – wystawy

Eksperyment Biełajewa dostarczył wyjaśnienia, iż hodowla selektywna skierowana na jedną tylko cechę, powoduje też zmianę innych cech (wyglądu). Dawni hodowcy kształtując daną rasę kierowali się przede wszystkim cechami użytkowymi, taka hodowla pociągała za sobą zmianę wyglądu. Obecnie sytuacja jest inna. Zwyczajowym sposobem nabycia szczeniaka jest kupno ich u rodowodowego hodowcy (przypomnienie autora: USA, rozmnażanie nadmiernie agresywnych psów to jedna strona medalu, sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana – spora część szczeniąt pochodzi z psich farm, w których szczeniaki nie otrzymują właściwej socjalizacji i sprzedawane są potem w sklepach zoologicznych, trzymane cały czas w klatkach, gdzie z powodu zaniedbań kształtuje się olbrzymia liczba problemów behawioralnych). Psy rodowodowe są hodowane przede wszystkim ze względu na ich wygląd. Hodowcy twierdzą oczywiście, że hodują psy ze względu na „temperament”, jednakże jeszcze nie spotkałam (Janis Bradley) tak postępującego hodowcy, który wykluczyłby z hodowli psa z sukcesami ringowymi tylko dlatego, że był agresywny, chyba że nie udałoby się go wytrenować choć na tyle, aby nie gryzł sędziego.

Reguły Markiza Queensberry

Obecnie, tak samo jak dawniej, psy, które ranią ludzi są z reguły zabijane, dlatego ogólny trend hodowlany, aby rozmnażać zwierzęta, które nie są bardzo agresywne jest kontynuowany poprzez wieki. Istnieją oczywiście wyjątki od tej reguły.

Bardzo popularne jest obecnie przenoszenie winy na określone części społeczeństwa, jako rozmyślnie hodujące niebezpieczne psy (wykorzystywane w psich walkach). Warto zastanowić się, czy taki proces rzeczywiście ma miejsce. Psy hodowane do walk są dobierane według kilku cech: wysoką odporność na ból, niereagowanie na sygnały przerywające walkę (tzw. Cutoff-y) wysyłane przez stronę przeciwną (rolowanie się, eksponowanie genitaliów, aktywna poddańczość – lizanie fafli, etc.), odpowiednią siłę i zawziętość. Ludzie jednak w komunikacji z psami nie używają tych sygnałów, pies, który nie rozumie sygnałów uspokajających ze strony innych psów jest zazwyczaj zupełnie normalnie zachowującym się psem w relacjach z ludźmi. Dodatkowo genetyczne korzenie umiejętności komunikacji niekończącej się rozlewem krwi są tak silne, że aby utrzymać linię ‘walczącą’ trzeba cały czas usuwać z puli genetycznej psy rozumiejące mowę ciała innych psów (jest to zrozumiały trend, drapieżniki w naturze musiały wykształcić sposób komunikacji ze sobą, który umożliwiał rozwiązanie sporu bez rozlewu krwi i poważnych obrażeń, inaczej taki gatunek szybko by wyginął).

(przypomnienie autora: agresja nie jest zachowaniem, którego źródła tkwią tylko w genach, na każde zachowanie wpływa proces socjalizacji oraz historia zwierzęcia, zachowanie jest zawsze wypadkową tych 3 procesów).

Innym spotykanym w hodowli psów procesem jest hodowla osobników pod kątem prezentowanej neofobii. Istnieje wiele ras, które są „powściągliwe”, „szczególnie lojalne wobec właściciela”, co w praktyce oznacza preferowanie osobników z podwyższoną neofobią. Właściciele często nabywają psy ze względu na „ochronę” swojej rodziny i dóbr. Problemem jest jednak to, że taki pies nie odróżni złodzieja od Wspaniałej Ciotki Suzie, która właśnie przyjechała w odwiedziny. Podejrzliwość wobec obcych jest zgeneralizowana cechą, a nie specjalistyczną. Taki proces zachodził i zachodzi w społeczeństwie i dopóki nie ulegnie to zmianie, zawsze będą się rodzić psy potencjalnie agresywne z końca skali agresji.

Agresja, dużo hałasu, warczenia, chwytania zębami, mało gryzienia

Często twierdzi się, że pies, który choć raz w życiu zachował się agresywnie, będzie zawsze zagrożeniem.

Według kanadyjskich badań dr Norma Guy z Atlantic Veterinary College (3.226 psów) 41% badanych psów wykazała kiedykolwiek agresję wobec człowieka (warczenie, chwytanie zębami). Z pewnością ta liczba jest znacznie większa, badanie to było ograniczone do członków rodzin i osób, które pies znał dobrze (choć z drugiej trony takie pogryzienia stanowią 75% wszystkich pogryzień).

Agresja wobec znanych psu osób to z reguły agresja typu „zostaw moje rzeczy”, „nie dotykaj mnie tu”, „nie ograniczaj mojego ruchu”. Agresja wobec obcych jest zazwyczaj wyrazem neofobii. Obydwa typy agresji rzadko się łączą. Według innych badań prowadzonych w USA udało się znaleźć bardzo słabą korelację pomiędzy grupą psów agresywnych wobec obcych, a agresywnych wobec osób psu znanych.

Te wyniki są zgodne z badaniami dotyczącymi agresji, które prowadzono nad różnymi gatunkami przez ostatnie 4 czy 5 dziesięcioleci. Z badań tych wynika, że częstotliwość, intensywność różnych rodzajów agresji: defensywnej, związanej z irytacją, współzawodnictwem, instynktem drapieżcy, etc. jest związana z różnymi neurochemicznymi, socjalnymi, środowiskowymi i kontekstowymi czynnikami. Rzeczy, które wpływają na zmniejszenie jednego rodzaju agresji, często nie mają żadnego wpływu na inne rodzaje agresji, a nawet mogą powodować ich zwiększenie.

Co więcej, badacze studiując różne gatunki zwierząt próbowali wyhodować osobniki bardziej agresywne. Biolog Theo Bakker próbował to zrobić z ciernikami – nie udało się, był w stanie zmniejszyć liczbę zachowań agresywnych, ale nie był w stanie ich zwiększyć. Innymi słowy – proces naturalnej selekcji już popchnął cierniki w skali agresji tak daleko, jak to tylko było możliwe.

Jest możliwe, że naturalna i ludzka selekcja już popchnęła psy na tej drodze i zakończyła eksperyment Syberyskich Lisów w odniesieniu do psów. Możemy jeszcze popchnąć krzywą nieco w kierunku bardziej przyjacielskich zachowań, ale zawsze będzie istniał pewien zakres zachowań pomiędzy poszczególnymi członkami gatunku.

Próba wyplenienia wszystkich agresywnych zachowań psów wobec ludzi z psiej populacji jest beznadzieja. To co można studiować, to poważne pogryzienia, z nich należy próbować wyodrębnić czynniki, które zwiększają prawdopodobieństwo ich zaistnienia.

Guy i współpracownicy nie zdołał odnaleźć czynników, które odróżniają psy gryzące na poważnie, od tych, które nie czynią swoimi ugryzieniami krzywdy.

Jedynym sensownym pytaniem jest to, czy możemy dalej zredukować już małą populację psów, które gryzą mocno, jeśli są w stanie emocjonalnym pozwalającym na takie działanie? To może być zrobione przez selektywną hodowlę, zmianę zasad opieki i treningu psów lub poprzez oba procesy.

Zadawanie niewłaściwych pytań i udzielanie niewłaściwych odpowiedzi.

Podstawowym problemem studiowania zagadnień pogryzień psów jest obecnie to, iż próbują one znaleźć rasy odpowiedzialne za pogryzienia bardziej od innych. Wszystko to ma związek z BSL (Breed Specific Legislation).

Taką próbę podjęli badacze w Denver w 1991 roku. Tyle tylko, że próba ta napotkała na poważne problemy: jak zidentyfikować rasę psa? Po pierwsze ludzie nie będący specjalistami mylą rasy, po drugie psy rasowe stanowią tylko 29 procent ogółu psów, pozostałe to mieszańce. Jak rozwiązali problem badacze z Denver: wyodrębnili rasę ‘dominującą’? Jak? Na podstawie wyglądu i swojej oceny przeprowadzonej po wywiadzie z właścicielem psa. W wynikach ich badań nie znalazły się pit bule, ponieważ ich posiadanie od 1989 roku jest w Denver zakazane i nikt nie identyfikowałby posiadanego przez siebie psa jako pit bula. W ten sposób w badaniach z Denver dominowały owczarki niemieckie (ON) i chow-chowy. Z danych tych wyszło, iż ogólna liczba ON-ów musi dorównywać liczbie labradorów w Denver. Co jest dziwne, ponieważ liczba rasowych labradorów przewyższa liczbę rasowych ON-ów 3 krotnie. Ostatecznie nie znaleziono statystycznej korelacji pomiędzy liczbą chow-chowów i pogryzieniami dzieci. Jednakże pomimo słabości metodologii oraz wyników statystycznych badacze zakończyli raport konkluzją - radą dla weterynarzy, aby odradzać rodzinom z dziećmi kupowanie chow-chowa czy owczarka niemieckiego. Nie zarekomendowali zbanowania następnej rasy. To pozostawili komu innemu (politykom) (przypomnienie autora: po eliminacji pit buli, chow-chow-ów i owczarków niemieckich przyszłaby z pewnością pora na inne rasy na podstawie kolejnego badania).

Podobnie mają sie sprawy z badaniami zagryzień – abstrahując od podstawowego problemu metodologicznego – po co badać coś, co jest statystycznie tak rzadkie, jak zagryzienie człowieka przez psa?, dane do badań – rasę psa określano również na podstawie opisów w gazetach, relacji świadków, policji i personelu organów kontroli zwierząt. Jaka była jakość tej identyfikacji można się domyślać na przykładzie przedstawionego wyżej zdarzenia walki akity z pitem, reporter opisujący zdarzenie określił Akitę jako wyglądającego jak „owczarek niemiecki”.

Dodatkowo badacze Ci określili, iż 67% zagryzień w 2 letnim okresie stanowiły pit bule i rottweilery. Do tych wniosków doszli traktując dane w wybiórczy sposób. Podstawowe zasady statystyki karzą bardzo ostrożnie podchodzić do procentów, które są wyższe od zebranych danych (tutaj 16 przypadków stało się wartością 67%). Okres 2 letni również został wybrany celowo, choć w przypadkach tak niewielkich liczności należy zliczać dane z dekad, nie z poszczególnych lat. Jednocześnie badacze te stwierdzili, iż nie jest możliwe, aby pity i rotki stanowiły 60% populacji psów w USA. Jest to dana, którą można traktować tylko jako opinię. Dla przykładu tylko w 2003 roku w schroniskach Nowego Jorku 6,5 tys. psów zostało zidentyfikowanych jako pity w porównaniu do 1 600 szczeniąt rasy amstaff zarejestrowanych w AKC w całym kraju w tym samym roku (0,002 procenta wszystkich zarejestrowanych szczeniąt w AKC). 35-50 % psów przechodzących przez schroniska jest identyfikowanych jako pity (bez wliczania w to rottweilerów). Można więc przypuszczać, że tak opisywane psy (pity) stanowią sporą część całej populacji psów (ale to też pozostanie tylko opinią – nie zawartą jako wynik badania naukowego).

Badania te są marnej jakości, niestety to one zostały opublikowane (w porównaniu do danych z ER) i doprowadziły do powstania marnej jakości praw, które z kolei miały tragiczne skutki dla wielu psów zabitych zgodnie z ich paragrafami oraz dla ludzi, którzy te psy kochali.

Skomplikowany problem -> proste rozwiązanie (prawa dotyczące psich pogryzień)

Niestety obecne rozwiązania prawne w żadne sposób nie przyczyniają się do zmniejszenia liczby pogryzień, skutkujących obrażeniami zdrowotnymi. Istnieją 2 główne kierunki uchwalania takich praw: pierwsze oparte na morfologii, drugie na świadectwie agresywnego zachowania.

Pierwsze rozwiązanie jest najbardziej niebezpiecznym:

dowody przypisujące zagryzienia i pogryzienia określonym rasom psów są beznadziejnie błędne

psa o wyglądzie określonym w prawie można uzyskać krzyżując wiele różnych ras

nikt nie udowodnił, ani nawet nie zbliżył się do powiązania specyficznych genów z określonymi behawioralnych tendencjami

(przypomnienie autora: obecnie naukowcy nie widząc przodków psa, którego próbkę DNA badają, nie są w stanie zidentyfikować ras, z których pochodził).

Przykłady takich rozwiązań prawnych:

Denver:

„jakikolwiek pies, który jest Amerykańskim Pit Bull Terrierem, Amerykańskim Staffordshire Terrierem, Staffordshire Bull Terrierem lub jakikolwiek pies, wykazujący cechy fizyczne jednego lub wielu wymienionych wyżej ras, lub jakikolwiek pies wykazujący te wyróżniające cechy, które znacząco odpowiadają standardom AKC lub UKC dla którejkolwiek z powyższych ras.”

AKC wymienia 59 fizycznych cech dla rasy amstaff. Autorka przypuszcza, że chodzi o fizyczne cechy, a nie psychiczne, takie jak „pewność siebie, animusz”, „chęć zadowalania”, „miłość do dzieci”. Gdyby autorzy formułujący prawo mieli na myśli cechy psychiczne, to eliminacja psów o takich cechach byłaby groteskowa. 30 cech fizycznych wymienionych dla rasy amstaff można znaleźć w różnych rasach psów: od dalmatyńczyka, poprzez labradora, boston teriera na dobermanach skończywszy. Co znaczy ta część zakazu tego nikt nie wie. W tę sieć może się złapać każdy.

Drugie rozwiązanie jest równie niedobre. Jako „niebezpieczny” oznaczany jest każdy pies, który na przykład:

„zbliżał się w niebezpieczny lub terroryzujący sposób” lub „w groźny sposób”, lub posiada „określoną możliwość, zwyczaj lub skłonność do ataku”. Niektóre rozwiązania prawne określają jedynie „zagrożenie” dla człowieka w pewien sposób, zostawiając otwartą furtkę dla narzekań kogokolwiek, kto poczuł się zagrożony.

W Kalifornii prawo definiuje jako „niebezpieczny” psa, który „angażował się w jakiekolwiek zachowanie, które wymagało obronnej reakcji przez jakąkolwiek osobę, w celu uniknięcia zranienia”. Dla przykładu pies, który biega wzdłuż ulicy powodując zmianę ruchu pojazdu (ominięcie psa) spełnia tę definicję. Pamiętając, iż prawie każdy pies w życiu choć raz szczekał lub warczał na kogoś, oznacza to, iż każdy pies może być uznany za niebezpiecznego.

Przekraczając granice stanu i hrabstwa pies może stać się niebezpieczny. Prawo to nie jest jednolite.

Jest możliwe, aby prawo identyfikował psy, które stanowią znaczące zagrożenie dla człowieka. Takie prawo powinno zawierać jasną definicję prowokacji ataku (jak Nowy Jork), musiałoby zawierać wymaganie, że pies musi kogoś skrzywdzić, musiałaby też zawierać jasną definicję poważnego zranienia. Takie prawo niestety nie istnieje.

Jeszcze gorszy szkielet kryje się w szafie zwanej pozwami prawnymi.

Firmy ubezpieczeniowe a prawo dotyczące „niebezpiecznych” psów

Dotychczas domowe polisy ubezpieczeniowe dotyczyły również ewentualnych szkód, które mógłby odnieść odwiedzający dom – poślizgnąć się, wywrócić, zderzyć z przedmiotem, etc. Polisy te obejmowały również pogryzienia przez psy.

Przeciętna wysokość odszkodowania za pogryzienie wynosi 16,600 USD i jest najniższa ze wszystkich innych rodzajów odszkodowań. Przeciętna wysokość odszkodowania za szkody od wypadków samochodowych do upadku na śliską podłogę wynosi około 38,000 USD.

Przemysł ubezpieczeniowy podaje dane dotyczące łącznej wysokości odszkodowań za pogryzienia przez psy: 321,6 miliona USD w 2004 roku, 24 miliony mniej niż w 2003 roku. Twierdzi on również, iż pomiędzy 1995 a 2002 rokiem nastąpił 38 procentowy wzrost w wartości roszczeń 9w 2003 roku 20,813 USD na 1 roszczenie, 4-5 % wzrost rocznie.

Dane te opierają się niestety na szacunkach i dobrowolności – zbieranie danych przez Insurance Information Institute jest przypadkowe, firmy ubezpieczeniowe dostarczają dobrowolnie raporty zawierające szacunkowe kwoty płacone za poszczególne kategorie roszczeń (bez standaryzacji). Po tak zbieranych danych trudno oczekiwać dokładności i obiektywności.

Jeśli założyć, że dane te są prawdziwe, nadal nie uzasadnia to ogromnych restrykcji, z którymi spotykają się właściciele psów, którym odmawia się ubezpieczenia mieszkania, jeśli posiadają określone psy, czym zmusza się ich do zmiany miejsca prowadzenia biznesu, zamieszkania, jeśli nie chcę wysłać swoich pupilów na śmierć. Szkody płacone za pogryzienia sięgają góra 1 % ogólnej wartości szkód, wypłaconych z polis ubezpieczeń domu. Największą częścią są wypłaty za szkody związane z katastrofami: pożary, powodzie, trzęsienia ziemi, etc. Skąd więc taka polityka firm ubezpieczeniowych? Przynajmniej w jednym stanie próbowano wprowadzić wymóg prawny dla właścicieli psów posiadania ubezpieczenia na wypadek szkód, wyrządzonych przez pogryzienia. Nowy produkt jest rzadki i wart spróbowania. Potencjalny rynek to 30-40 milionów klientów. Sięga on dalej niż rynek ubezpieczeń domowych, ponieważ obejmuje swoim zasięgiem również osoby wynajmujące mieszkania. Co ciekawe, choć samochody powodują nieporównywalnie więcej szkód, niż psy, nikt nie odmawia ubezpieczenia samochodu.

Standardy spraw cywilnych dotyczących pogryzień przez psy są strasznym bagnem. Krótkie poszukiwanie w Internecie daje setki ogłoszeń w stylu „Twoje obrażenia mogą być więcej warte, niż myślisz”.

Korzyści z posiadania psa

Kilka korzyści płynących z posiadania psa, które były badane przez naukowców

Psy są dobre dla dzieci – ostatnie w Szwecji w dużym badaniu dotyczącym alergii wśród dzieci wykazało znacząco niższy odsetek alergii wśród dzieci, które w ciągu pierwszego roku życia mieszkały razem z psem lub kotem, a najlepiej oboma.

Weź aspirynę, jedz mniej tłuszczy i kup sobie psa – kilka dużych badań dokumentuje korelację pomiędzy posiadaniem zwierząt domowych a zmniejszonym ryzykiem chorób układu krążenia. Co ciekawe nie udowodniono, iż te korzyści wynikają z większej ilości codziennego ruchu. Podobna relacja dotyczy mniejszej ilości zwyczajowych narzekań na zdrowie: bólów pleców, głowy, grypy u ludzi, którzy adoptowali psa lub kota.

Wzbogacanie życia socjalnego – jeśli masz psa, Twoje życie socjalne ulega wzbogaceniu, ludzie spacerujący z psami mają więcej konwersacji na spacerach i trwają one dłużej w porównaniu do ludzi, którzy spacerują samotnie lub z dziećmi.

Czujesz się zestresowany? Pogłaskaj psa – głaskanie psa zmniejsza poziom ciśnienie krwi, zwiększa poziom serotoniny (zwiększanie poziomu tego neuroprzekaźnika jest celem działania nowoczesnych antydepresantów i leków przeciwlękowych), zmniejsza poziom kortyzolu (związek ten jest kojarzony z reakcją organizmu na walkę lub ucieczkę).

Zniechęcanie do posiadania psa, niezależnie czy odbywa się za pomocą strachu przed pozwami, strachu przed utratą ochrony ze strony wszystkich form ubezpieczeń, czy też przez czynienie z właścicieli całych grup psów kryminalistów, może mieć publiczne konsekwencje zdrowotne, które będą kosztować dużo więcej, niż jakiekolwiek koszty „epidemii pogryzień przez psy”.

Kilka prostych strategii do zmniejszenia liczby pogryzień

Nauka dzieci właściwych zachowań wobec psów – zadziwiające jest to, iż uczymy dzieci, jak zachowywać się w czasie pływania, na basenie, nad jeziorem, a nie uczymy zachowań wobec psów, które nie muszą być trudne i skomplikowane: nie przeszkadzać śpiącemu psu, kiedy zbliża się obcy pies nie zachowywać się jak królik, ale raczej jak drzewo.

Lepsza hodowla – czynienie psów bezpieczniejszymi – możemy hodować psy z większymi średnimi progami wyzwalaczy agresji, niezależnie od jej typu: defensywnej, współzawodnictwa, terytorialnej, neofobicznej czy nawet matczynej lub wywoływanej przez ból. Z pewnością nie możemy uczynić psów zwierzętami w ogóle pozbawionymi agresji, tzn niezdolnymi do samoobrony. To jest skomplikowane zadanie, ale może mieć proste początki, jak sterylizacja wszystkich psów, które ugryzły ludzi.

Lepszy trening – czynienie psów bezpieczniejszymi – lepszy trening oznacza zrozumienie znaczenia procesu socjalizacji oraz nauki hamowania gryzienia.

Ksiązka Janis Bradley opisuje sytuację w USA.

Jak problem wygląda w Polsce?

Nie posiadamy danych statystycznych dotyczących pogryzień tak dokładnych jak te pochodzące z ER. W Polsce jest około 8 miliona psów, czyli 1 pies wypada na 4,75 osoby – liczności porównywalne do amerykańskich. Mamy psy, które nie są oddzielną gałęzią genetyczną w porównaniu do psów amerykańskich. Są takie same. Mamy takie same media, które rozdmuchują każde pogryzienie ras ‘groźnych’, mamy tak samo niedouczonych polityków, przedstawicieli władzy czy nawet organizacji zajmujących się psami. Mamy beznadziejną ustawę o ochronie zwierząt z częścią dotycząca ras psów niebezpiecznych, która karze posiadaczy wszystkich rasowych psów, niezależnie od ich zachowania, mamy pomysły dopisania takiej czy innej rasy na listę, choć ustawa nie reguluje sprawy mieszańców, mamy problem pseudohodowli, z których pochodzi spora część problematycznych psów (to jest oczywiście moja opinia, ponieważ nie ma badań wykazujących związek pomiędzy pseudohodowlami a problemami behawioralnymi, poza tym problem agresji nie jest związany tylko z genami, ale przede wszystkim z fatalnymi warunkami życia psów, brakami socjalizacji i edukacji), mamy problem ‘dresiarstwa’, mamy problem braku edukacji – podstaw wiedzy, jak zachowywać się wobec psa, choć można je spotkać często, rzadziej niż samochody, ale jednak często. Jakie jest rozwiązanie? Politycy sypią różnymi pomysłami bez znajomości meritum problemu, które można określić jednym słowem BSL (ocenę tych praw przedstawiła doskonale Janis), co ma na celu jedynie promocję ich osób. Rady miejskie uchwalają uchwały niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt, definiując swoje pojęcia ‘niebezpiecznych psów’.

Tymczasem, jeśli chodzi o karanie za pogryzienia, to kodeks karny zawiera wystarczającą liczbę paragrafów pokrywających wszystkie możliwe sytuacje. Trzeba je stosować. Tylko aby to się stało, najpierw system prawny musiałby działać wydolnie, a media oprócz rozdmuchiwania takiego czy innego pogryzienia, powinny zacząć pisać o karach, które otrzymał właściciel takiego gryzącego psa. Niestety zamiast reformy systemu prawnego, łatwiej tworzyć kolejne prawne potwory w oparciu o domniemania nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.

Psy gryzą, bywają niebezpieczne, nie tak często jednak jak domowe kapcie czy balony.




Grzegorz Firlit | 2012-11-01 19:50

-- 14 sie 2013, o 20:34 --

W tekście powyżej padło takie stwierdzenie cyt. : ..." ludzie się boją czegoś, co im się nigdy nie przydarzyło bardziej, niż tego, z czym się już spotkali (pogryzienie przez psa kontra wybity palec)."

W innym wątku napisałam, że byłam kilka razy pogryziona przez psa. Po raz pierwszy, kiedy miałam 7 lub 8 lat, przez mieszańca przygarniętego przez moją babcię, akurat w dniu "adopcji". Pies ugryzł mnie w szyję, zaraz pod żuchwą, z boku twarzy, oraz w przegub. O psie nie było wiadomo nic, więc znalazłam się w szpitalu, gdzie zaaplikowano mi serię zastrzyków w brzuch (podobno bolesnych) i nie pamiętam już jak długo byłam w tym szpitalu na obserwacji ;). Po ugryzieniach zostały mi blizny, które prawie zanikły kiedy byłam nastolatką - te na szyi, bo na przegubie do dzisiaj można się dopatrzeć dziur po kłach. Pies okazał się zdrowy, został u babci a ja nauczyłam się respektu do zwierząt. Nie przeżyłam w związku z tym wypadkiem żadnej traumy, bo jak przez mgłę pamiętam, że byłam gotowa bardziej użalać się nad psem, niż nad sobą. Nigdy później ten pies nie przejawiał żadnej agresji w stosunku do nikogo. Od tamtej pory również ja nauczyłam się zwracać większą uwagę na to, co może czuć i myśleć pies. Już nigdy później nie byłam bezpośrednim celem psiego ataku. Następne pogryzienia były przypadkowe przy rozdzielaniu gryzących się psów. Moje psy wiedzą, że w ich obronie jestem sama gotowa gryźć i nie szukam wiadra z wodą tylko pakuję się w środek. Nie boję się ani psów, ani ugryzień i nie wiem, czy to kwestia "ćwiczenia od dziecka" czy może progu bólowego jak u pita. ;-):roftl:

Autor postu otrzymał pochwałę
Pozdrawiamy
Obrazek
Joan
Avatar użytkownika
Zaawansowany owczarkarz
6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Woland UlaYaskaEdgar
Imię: Joanna
Lokalizacja: Warszawa
Pochwały: 54
Dołączył(a): 20 lut 2011, 22:44

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Joan » 15 sie 2013, 21:31

http://dobrypies.eu/ten_zly_czyli_krotk ... oc,17.html

Ten zły, czyli krótka rozprawa o złych rasach

Na podstawie książki Karen Delise "Fatal dog attacks. The stories behind the statistics".

Do napisania tego artykułu szykowałem się od dłuższego czasu, posiadałem pewną wiedzę w poruszanej tematyce, jednak ciągle brakowało mi tego czegoś, impulsu, zachęty, aby zebrać się i napisać parę słów na ten jakże obecnie medialny temat.

Wreszcie sięgnąłem po książkę, która leżała u mnie w domu na półce od pewnego czasu, czekając na lepsze dni. Karen Delise "Fata dog attacks. The stories behind the statistics". Karen to technik weterynaryjny, specjalistka w weterynaryjnych technologiach naukowych, wolontariuszka pracująca dla wielu organizacji pomagającym zwierzętom, a także w programach psów terapeutycznych. To również osoba, która samemu przeżyła atak psa, doznając wielu pogryzień. Karen przez dziesięć lat prowadziła badania i przeprowadziła setki rozmów z oficerami policji dla zwierząt, oficerami policji, koronerami, pracownikami służby zdrowia, epidemiologami, pracownikami schronisk i dziennikarzami. Wszystkie dotyczyły jednego - odkrycia faktów, które stoją za suchymi statystykami dotyczącymi śmiertelnych pogryzień ludzi przez psy. I tak powstała książka, która rozświetla ciemności skrywane przez statystyczne liczby.

Psy są zwierzętami socjalnymi, posiadają szereg złożonych zachowań, które służą im do komunikacji i interakcji między sobą oraz ludźmi. Jednym z podstawowych elementów w tej komunikacji jest agresja. Niestety wielu właścicieli psów zapomina to tym, iż pies jest zwierzęciem wyposażonym genetycznie w agresję i nawet najłagodniejszy przedstawiciel psiej rasy w pewnych okolicznościach, może być zmuszony do jej użycia. Agresja przybiera wiele form i jest sterowana przez różne siły. Formy agresji obejmują tzw. warstwę ostrzegawczą, czyli usztywnianie ciała, podwijanie fafli, pokazywanie zębów, warczenie, uszczypnięcie, ugryzienie i wreszcie śmiertelny atak. To bardzo złożony mechanizm. Psie rozumowanie i motywacje są różnorodne i najczęściej złożone.

Karen starała się przyporządkować śmiertelne pogryzienia przez psy do kilku podstawowych kategorii agresji (kierując się przyczynami, które można było uznać za wiodące w danym przypadku, choć każde śmiertelne zagryzienie było wynikiem nakładającego się w współdziałania wielu czynników, czasami trudno było znaleźć ten czynnik dominujący):

Karen starała się przyporządkować śmiertelne pogryzienia przez psy do kilku podstawowych kategorii agresji (kierując się przyczynami, które można było uznać za wiodące w danym przypadku, choć każde śmiertelne zagryzienie było wynikiem nakładającego się w współdziałania wielu czynników, czasami trudno było znaleźć ten czynnik dominujący):

Agresja terytorialna - pilnowanie domu, podwórka, posesji
Agresja związana z instynktem posiadania - pilnowanie zabawek, kości, jedzenia
Agresja o podłożu lękowym - wzmożona reaktywność na wyzwalacze strachu
Agresja drapieżcy - związana z instynktem drapieżcy, pogoń za poruszającymi się obiektami
Agresja związana z płcią - walki pomiędzy przedstawicielami tej sami płci: pies-pies, suka-suka
Agresja związana z instynktem macierzyńskim - ochrona i pilnowanie młodych
Agresja o podłożu dominacyjnym - Karen używa takiego sformułowania, choć bardziej odpowiednia nazwa dla tego rodzaju agresji, to agresja domowa. Jej przyczyny są również złożone i problemy z hierarchią (jak sugeruje pierwotne przyporządkowanie - agresja dominacyjna) w rozszerzonym stadzie (pies-ludzie) stanowią tylko małą część tego złożonego problemu.

Karen pisze również, iż jeszcze wiele badań musi być wykonanych zarówno, jeśli chodzi o definiowanie agresji, jak i sposoby pracy nią. Praca Karen nie polegała jednak na analizie psiej agresji, tylko na udokumentowaniu jej istnienia wśród psów jako realnie działającego czynnika. Takiego, który trzeba brać pod uwagę w relacjach pomiędzy ludźmi a psami.

Używanie zębów w sytuacjach kryzysowych czy do rozwiązywania sporów, to naturalne psie zachowanie. Psy stanowią dla nas tak świetnych towarzyszy życia, ponieważ w wyniku procesu udomowiania rozwinęły w sobie umiejętność powstrzymywania gryzienia (wobec ludzi). Granica pomiędzy zachowaniami adaptywnymi, a agresją/gryzieniem - jej wartość progowa jest składową zarówno genetyki jak i wpływu środowiska. Ta wartość progowa jest tylko częściowo dziedziczona, socjalizacja i trening mogą w znaczący sposób wpływać na jej wartość (podwyższać lub obniżać ją).

Oprócz 7 wymienionych, szeroko znanych form psiej agresji, istnieje jeszcze kilka mniej znanych i zbadanych czynników wywołujących agresję u psów. Są to: zdrowie fizyczne, stres środowiskowy oraz czynniki hormonalne. Trauma związana z problemami ze zdrowiem fizycznym, stres powodujący ból wpływają na zachowanie psa i mogą być źródłem agresji. Psy zdolne do rozmnażania mogą również pod wpływem hormonów działać agresywnie wobec ludzi, w których widzą zagrożenie dla swojego statusu reprodukcyjnego. Podobnie wielkie znaczenie w aktywacji agresji może mieć stres środowiskowy. Ta dziedzina życia psów jest niemal zupełnie niezbadana. W statystykach widać to na przykładzie psów, które śmiertelnie pogryzły swoje ofiary, krótko po przybyciu do nowego domu (psy nowo nabyte).

My ludzie posiadamy dość dziwne i sprzeczne wymagania wobec naszych psów. Chcemy, aby były przyjazne wobec swojej rodzinie (zupełnie pozbawione agresji), a jednocześnie agresywne wobec włamywaczy czy osób zagrażających naszemu zdrowiu / życiu. Większość psów wpasowuje się w te dość przeciwstawne wymagania, jednak trzeba pamiętać, że pies zawsze działa tylko i wyłącznie ze swojej perspektywy widzenia. Człowiek, opróżniający pojemniki na śmieci nie jest dla nas zagrożeniem, jednak pies może go widzieć z zupełnie innej perspektywy.

Śmiertelne pogryzienia zdarzały się w ogromnej większości na terytorium psa i dotyczyły również w ogromnej większość dzieci lub osób starszych.

Analiza czynników, który można uznać za główne przyczyny śmiertelnej agresji psa jest zajęciem karkołomnym: dane są niekompletne, popełniane są błędy w identyfikacji psa i większość postępowań śledczych skierowana jest na wykazanie związku, iż to ten pies(-psy) pogryzł śmiertelnie ofiarę. Szukane są dowody potwierdzające tę tezę, rzadko jednak bada się przyczyny, które spowodowały ten śmiertelny atak. Tym bardziej podziwiam Karen za pracę, którą wykonała w tym zakresie prowadząc szczegółowe śledztwa i starając się odkryć przyczyny, które te śmiertelne ataki spowodowały.

Karen podzieliła główne przyczyny śmiertelnych pogryzień na 7 grup:

Psy łańcuchowe lub trzymane na uwięzi
Psy zakupione w celach obronnych, stróżujących, do walki albo do podnoszenia własnego imagu.
Nowo nabyte psy
Nieodpowiedzialne posiadanie psa / nieodpowiedzialna hodowla.
Więcej niż jeden pies i mentalność stada
Psy i noworodki
Rasa psa

Psy łańcuchowe lub trzymane na uwięzi

Jest to najbardziej znaczący czynnik, jeśli chodzi o zwiększone prawdopodobieństwo pogryzienia (zagryzienia) człowieka przez psa. Wielu ludzi wierzy, że uwiązanie psa na łańcuchu/uwięzi rozwiązuje problem pogryzienia, ze względu na ograniczenie przestrzeni psa. To bardzo mylny pogląd. Takie środowisko dla psa nie jest normalnym środowiskiem. Psy potrzebują ciągłej stymulacji ruchowej, socjalnej, interakcji z człowiekiem, z innymi psami, po to, aby funkcjonować prawidłowo w naszym społeczeństwie. Uwiązanie psa na łańcuchu pozbawia go tej stymulacji i czyni jego środowisko stresującym, niezdrowym. Psy mają uczucia, mają świadomość samopoczucia (dobrego/złego), łańcuch wpływa negatywnie na samopoczucie uwiązanego zwierzęcia. Łańcuch powoduje też ogromny wzrost instynktu terytorialnego i instynktu posiadania, obniża wartości progowe reakcji agresywnej na zagrożenia, których ocena jest sterowana poprzez te instynkty (wzmożone pilnowanie miski przeznaczonej do jedzenia i miski z wodą). Łańcuch pozbawia psa możliwości wyboru opcji uciekaj w sytuacji stresującej / nieznanej, popycha go z powrotem w mroki dziedzictwa zwierzęcego, pobudzając bardzo pierwotne instynkty. Nawet najbardziej łagodne zwierzę po miesiącach, latach trzymania na łańcuchu może stać się agresywne.

W przypadku śmiertelnych pogryzień dokonanych przez psy łańcuchowe trudno odtworzyć ciąg zdarzeń zmierzających do ostatecznej tragedii (najczęściej ofiara znajdowana jest już martwa post factum), jednak pewne dowody oraz nieliczne obserwowane na żywo ataki psów łańcuchowych wskazują na 2 najbardziej prawdopodobne scenariusze przebiegu tychże ataków:

ofiara zaplątuje się w łańcuch psa, ten w wyniku doznanego szoku, stresu, bólu i strachu (spowodowanego ciężarem ofiary działającym na łańcuch) atakuje i śmiertelnie gryzie ofiarę
ofiara próbuje odplątać splątany łańcuch psa, ten atakuje ją będąc pod wpływem 2 głównych czynników: obniżonych progów reakcji agresywnej i większego niż zwykle ograniczenia swojej przestrzeni bezpieczeństwa (instynkt terytorialny + strach + brak możliwości wyboru opcji ucieczki)

Psy łańcuchowe stanowią statystycznie większe zagrożenie niż wałęsające się bez nadzoru stada ich współbraci. W USA spośród 431 śmiertelnych pogryzień, jakie miały miejsce w latach1965-2001, w 109 (25%) przypadkach sprawcą był pies trzymany na uwięzi.

Psy zakupione w celach obronnych, stróżujących, do walki albo do podnoszenia własnego imagu.

W społeczeństwie ludzkim zawsze istniało zapotrzebowanie na psy stróżująco - obronne i walczące. Posiadają je zazwyczaj 2 grupy właścicieli (jeśli mówimy o psach użytkowych): ci, którzy kupują je dla pilnowania własnego dobytku (domu, biznesu) oraz ci, którzy kupują je dla podniesienia własnego ego i własnej pozycji w społeczeństwie.

Wyszczególnienie tej grupy przyczyn śmiertelnych pogryzień było szczególnie trudne ze względu na rozróżnienie funkcjonalne celu, w jakim pies został nabyty. Często właściciele definiowali swojego psa zarówno jako psa rodzinnego, jak i obronnego. Jednak w niektórych przypadkach cel ten był jasno określony.

Właściciele psów przynależących do tej grupy powinni pamiętać, że bardzo rzadko taki pies bez odpowiedniego treningu zagryzie włamywacza, czy osobę próbującą zrobić krzywdę właścicielowi psa lub jego rodzinie. Jeśli już dochodzi do śmiertelnego pogryzienia, to ofiarą padają najczęściej dzieci lub ludzie starsi. Na 431 wszystkich przypadków śmiertelnych, zbadanych przez Karen, tylko 4 dotyczyły psów, które zagryzły napastnika lub włamywacza.

Większość śmiertelnych pogryzień dotyczących tej grupy dotyczyła psów, które były trzymane na łańcuchu lub w ogrodzonym kojcu.

Od psów przynależących do tych grup wymaga się, aby zachowywały się agresywnie. Karen pisze, że właściciele takich psów zachowują się niesprawiedliwie zarówno wobec psów, jak i ludzi, którzy mają z nimi kontakt, narażając zdrowie i właściwe samopoczucie obu gatunków. Trzeba pamiętać, że Karen pisze o niewłaściwym traktowaniu psów z tych grup, a nie o w ogóle o ich posiadaniu. Nie ma nic niewłaściwego w posiadaniu psa obronnego, stróżującego, który jest przez nas właściwie traktowany, wpasowuje się w swoją ludzką rodzinę i spełnia swoją funkcję użytkową.

Czy to znaczy, że te rasy są złe? Nie, prawodawcom, którzy narzucają rozwiązania prawne typu BSL umyka kilka zasadniczych faktów. po pierwsze zdecydowana większość ssaków potrafi w określonych okolicznościach zachowywać się agresywnie. W USA bydło domowe zabija rocznie więcej osób niż psy domowe, pumy i niedźwiedzie łącznie. Psy nie są tutaj wyjątkiem. Po drugie nie można też zakazywać ludziom posiadania określonych ras psów domowych, ponieważ łamie to podstawowe prawa konstytucyjne człowieka. Po trzecie każdy pies posiada w sobie takie same mechanizmy rządzące agresją, oczywiście każda rasa została ukształtowana w jakimś celu i pewne cechy są w niej bardziej uwidocznione. Jednak branie na celownik określonych, popularnych ras psów obronnych, stróżujących, bojowych nie jest rozwiązaniem. Na świecie istnieje wiele więcej egzotycznych ras psów, które łatwo wypełnią powstałą lukę, a o których prawodawcy nigdy nie słyszeli. Jeśli znajdzie się popyt na jakiś produkt (a takim produktem są też psy domowe), to podaż szybko nadąży za wymaganiami rynku. Prawo powinno zawsze kierować swoje ostrze w stronę właściciela, nie rasy psa.

Nowo nabyte psy i pojęcie 'psa rodzinnego'

Właściciele psów wykazują się ogromną niefrasobliwością w rozumieniu psiego umysłu i w wyobrażeniach o tym, jaką nieskomplikowaną istotą jest pies. Często wydaje im się, że pies oglądany tylko na drugim końcu łańcucha może być uznany za psa rodzinnego oraz że pies, który został nabyty przed kilkoma godzinami lub dniami również jest psem rodzinnym.

W próbach zrozumienia zachowań psów oraz ich agresji niezwykle ważnym elementem jest znajomość okresu czasu przebywania psa w danym środowisku. Nowy członek psiego stada (wewnątrz i zewnątrz gatunkowy) otrzymuje na początku wzmożoną dawkę sygnałów socjalnych - pozytywnych: machanie ogonem, lizanie, postawy poddańcze od socjalnych, przyjacielskich psów, jak i negatywnych: obnażone kły, warczenie, napięta postawa ciała, wycofywanie się albo atakowanie od agresywnych lub przestraszonych psów. Wzmożone i nadmierne zachowania są prezentowane dopóki nowa dynamika wzajemnych relacji nie zostanie ustanowiona.

Prawodawcy nie chcą pamiętać o tym, że czynniki stresowe, wpływające na zachowania psa - hormonalne, środowiskowe, fizyczne i psychiczne oraz instynkty są zupełnie niezwiązane z rasą (małe sprostowanie wypowiedzi Karens: podwyższanie/ obniżanie wartości progowe pewnych rodzajów instynktów jest jednym z celów hodowli określonych ras psów).

Właściciele psów powinni zrozumieć, że istnieje pewien okres przystosowawczy, w którym nowa dynamika wzajemnych relacji pies-człowiek jest kształtowana. I w tym okresie należy szczególnie nadzorować psa i jego zachowania, zanim obdarzymy go swoim zaufaniem i zanim on wzajemnie obdarzy nas swoim. Nie można w tym okresie pozwalać dzieciom na zabawę lub interakcję z psem bez nadzoru osoby dorosłej.

Nieodpowiedzialni właściciele i nieodpowiedzialni hodowcy

Psy to wspaniałe stworzenia. Posiadają potencjał do tego, aby być bardzo niebezpiecznymi stworzeniami, ale posiadają też potencjał do bycia wiernymi i zaufanymi członkami rodziny. Sposób, w jaki pies jest traktowany ma olbrzym wpływ na jego agresję i zachowanie.

Wszystkie rasy psów są dziełem człowieka, rottweiler nie szuka innego rottweilera, aby się z nim rozmnażać, york nie szuka innego yorka do rozmnażania. To człowiek decyduje o rozmnażaniu agresywnego (jeszcze raz przypominam, iż mówimy o odchyleniach od normy, niezgodnych z wzorcem - rottweiler to w końcu pies stróżująco - obronny, a nie przytulanka) rotka z innym agresywnym rotkiem, w wyniku czego produkowane są niestabilne psychicznie psy.

Stawianie poza nawias prawa jednej rasy (ras) psów nie jest dobrym sposobem rozwiązania problemu pogryzień. Obraz rasy jest całkowicie dziełem człowieka, jeśli zakaże się posiadania jakiejś rasy, inna może w łatwy sposób zastąpić jej miejsce.

Hodowca ma bardzo wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o kształtowanie zachowań psów. Karne przedstawia 3 rodzaje hodowców, którzy przyczyniają się do 'produkcji' psów z problemami behawioralnymi:

Producenci (na masową skalę) szczeniaków lub ludzie, którzy hodują psy tylko dla zysków finansowych - ludzie Ci hodują i sprzedają szczeniaki jak zwierzęta trzody chlewnej, najczęściej nie zapewniają swoim psom właściwej opieki i stymulacji fizycznej i psychicznej. Psy trzymane są w strasznych warunkach, szczeniaki karmione niewłaściwą jakościowo karmą, chore i pozbawione wystarczającej ilości bodźców socjalnych, stymulujących ich rozwój. W USA głównym przykładem takich negatywnych zachowań są tzw. farmy szczeniaków i sprzedawanie ich w sklepach zoologicznych, po często wielotygodniowym trzymaniu w klatkach. Z badań wynika, że szczeniaki nabywane w sklepach zoologicznych mają zwiększone prawdopodobieństwo do rozwinięcia agresji domowej (na tle dominacyjnym), są bardziej bojaźliwe wobec obcych, dzieci i obcych psów.
Hodowcy 'podwórkowi' lub ludzie, dla których przyszły stan zdrowotny rasy i stabilność temperamentu nie są głównymi kryteriami prowadzenia hodowli - do tej grupy należą hodowcy, hodujący psy tylko dla zysku, ci, którzy chcą jeszcze jednego psa, takiego, jak posiadany oraz ci, którzy nie wysterylizowali swoich zwierząt. Nie zawsze ci ludzie produkują psy z kiepskim temperamentem, ale nie robią też oni wiele, aby upewnić się, że psy, które rozmnażają mają odpowiedni do tego temperament. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że taka działalność nie jest specjalnie szkodliwa dla rasy. Jednak w przypadku ras z dziedzicznymi skłonnościami do agresji (jak spora część ras pracujących, stróżów i psów obronnych) takie postępowanie szybko powoduje, że zachowania agresywne są przedstawiane znacznie częściej i z mniejszą przewidywalnością niż w przypadku stabilnych psychicznie osobników danej rasy. Karen jako przykład takiej zdegenerowanej rasy podaje stan populacji rottweilerów w USA w latach 90 tych, kiedy to takie beztroskie praktyki zmierzające jedynie do zaspokojenia popytu na określoną rasę, zniszczyły dorobek pokoleń uważnej i odpowiedzialnej hodowli.
Ludzie, którzy celowo rozmnażają nieprzewidywalne lub agresywne zwierzęta - hodowla prowadzone z użyciem nieprzewidywalnych w zachowaniach, agresywnych zwierząt z pewnością w rezultacie końcowym daje agresywne zwierzęta. Karen podaje przykład populacji pitbuli w Stanach Zjednoczonych dla zobrazowania tych negatywnych tendencji w praktyce.

Nieodpowiedzialni właściciele

Bardzo ważny jest stan świadomości właścicieli psów. Osoby, które posiadają duże, agresywne zwierzęta muszą zdać sobie sprawę, że są całkowicie odpowiedzialne za wszystkie działania swoich zwierząt. Posiadanie zwierząt obronnych czy o obniżonych wartościach progowych pobudzenia / podniecenia wymaga czujnego i odpowiedzialnego właściciela. Karen pisze, że pitbule, rottweilery, owczarki niemieckie potrafią i są wspaniałymi towarzyszami. Jeśli jakiś właściciel chce posiadać / rozmnażać takie zwierzęta jest zobowiązany do ich treningu, socjalizacji i przede wszystkim do ochrony innych od nie nadzorowanej interakcji z tymi zwierzętami.

Bardzo wiele z tragicznych i śmiertelnych pogryzień, to wynik lekkomyślności i skrajnej nieodpowiedzialności właścicieli. Karen podaje przykłady psów ze zwiększonym instynktem drapieżcy, które miały długą historię agresywnych zachowań wobec ludzi i którym właściciele pozwalali biegać swobodnie po okolicy jako stado, siejąc zagrożenie dla osób postronnych i w końcu doprowadzając do tragedii.

Mentalność stada

Mentalność stada to odpowiednik ludzkiej mentalności tłumu. To pojęcie jest łatwo zrozumiałe przez większość ludzi. Zarówno psy jako i ludzie mają skłonności do zuchwałych zachowań, kiedy funkcjonują w grupie. Psy mają też skłonności do podniecania się nawzajem i staje się to źródłem podwyższonej agresji.

O dziwo, psy funkcjonujące w stadzie powodują znacznie mniej śmiertelnych wypadków, niż mogłoby to się wydawać z analizy mentalności stadnej. Statystycznie pies trzymany na łańcuchu stanowi znacznie większe zagrożenie od wałęsających się stadnie psów.

Większość ataków dokonywanych przez stada psów ma miejsce na terytorium psa, ze 138 takich przypadków 83 miało miejsce na terytorium psów.

Karen pisze też, że dokładna analiza śmiertelnych pogryzień dokonanych przez kilka psów (więcej niż 1) wskazuje potrzebę interpretacji statystyk z dużą dozą ostrożności. Prawda kryjącą się pod suchymi liczbami, wskazuje, iż śmiertelny atak nie jest tylko i wyłącznie pochodną rasy psa, liczby psów czy zachowania ofiary. Jest on raczej kulminacją złożonych serii zdarzeń, okoliczności, zachowań i sił w kombinacji z precyzją czasową (tajmingiem) i zwykłym pechem.

Psy i niemowlęta

To najbardziej szokująca część badań przeprowadzonych przez Karen. Spora część ludzi uważa, że psy są idealnymi kompanami dla dzieci. Dla większości przypadków to stwierdzenie będzie prawdziwe. Jednak pewna liczba psów, niezależnie od rasy, nie nadaje się do życia z dziećmi, a już na pewno nie nadaje się do nie nadzorowanego kontaktu z dziećmi.

Niemowlęta poniżej 1 roku życia są najbardziej zagrożoną grupą wiekową, jeśli chodzi o śmiertelne pogryzienia. 81 przypadków dotyczyło dzieci poniżej 1 roku życia, 35 dzieci pomiędzy 1-szym a 2-gim rokiem życia, 46 pomiędzy 2-gim a 3-cim, 40 trzylatków i 43 czterolatków. Niemowlęta same nie inicjują kontaktu z psem w przeciwieństwie do dzieci już raczkujących, chodzących, dlatego tutaj całkowita wina spoczywa po stronie psa, to on inicjuje kontakt.

Psy (można to uważać za zasadę) nie zabijają członków rodziny (jeśli nie są chore). Jednakże można zauważyć pewne odstępstwa od tej reguły w przypadku niemowląt poniżej 90 dnia życia.

Zauważalny jest drastyczny spadek, jeśli chodzi o śmiertelne pogryzienia niemowląt w przypadku niemowląt powyżej 2-go miesiąca życia. Oczywistym staje się fakt, że istnieje pewien okres przystosowawczy, w którym pies uczy się rozpoznawać nową dla niego sytuację i dostosowuje swoje zachowania do niej, Po upływie tego krytycznego okresu, noworodek zostaje zazwyczaj zaakceptowany jako nowy członek stada.

Uważa się, że nowe bodźce związane z niemowlęciem: nieznany zapach, dźwięki, ruchy wywołują mocne podniecenie emocjonalne u psa. Jest rzeczą sporną i niejednoznacznie udowodnioną, czy to podniecenie ma swoje źródło w ciekawości, agresji czy instynkcie drapieżcy. Bezspornym faktem jest to, że 'nowość' niemowlaka odgrywa największą rolę w wywołaniu tej emocjonalnej odpowiedzi (są to emocje podobnych do tych, które mają miejsce po pojawieniu się nowego psa w domu w fazie przystosowawczej).

Klika prostych zasad wprowadzonych w życie, kiedy w domu pojawia się niemowlę, pozwala psu przejść ten początkowy okres w miarę bezboleśnie. Nigdy nie zostawiamy psa samego z niemowlęciem, szczególnie w krytycznym okresie pierwszych 2 miesięcy. Nie izolujemy psa od niemowlęcia, bo to potęguje tylko stres i wzmaga zaciekawienie. Przed przybyciem niemowlęcia do domu uczymy psa nowych zasad zachowania wobec nowego członka rodziny, wykorzystując do tego lalkę, wózek spacerowy i feromony uzyskane od matki.

Rasa psa

Karen na ostatnim miejscu w czynnikach mogących powodować śmiertelne pogryzienia postawiła rasę psa. Nie jest to nic dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę, że temperament psa to wypadkowa działania genetyki i środowiska. Nie dziwi też, że psy z różnych ras, hodowanych pod kątem cech obronnych czy agresywnych są od czasu do czasu sprawcami ataków czy śmiertelnych pogryzień ludzi. Przez lata różne rasy o cechach obronnych, stróżujących znajdowały się na szczycie popularności. Dogi niemieckie, owczarki niemieckie, dobermany, rottweilery, pitbule były w pewnym okresie bardzo popularne jako prywatne czy profesjonalne psy stróżująco-obronne. Moda na określone psy przychodzi i odchodzi. Popularność rasy staje się jej przekleństwem. Im rasa bardziej popularna, tym większy odsetek nieodpowiedzialnych właścicieli czy hodowców posiadających psy tej rasy.

Jeśli psy określonej rasy zaczynają atakować ludzi bez przyczyny lub pod wpływem małej prowokacji, to nie jest to wina rasy psa. Dzieje się tak, ponieważ to ludzie, jako opiekunowie i hodowcy psów albo celowo, albo z powodu braku wyobraźni i wiedzy pozwolili na przenoszenie genetyczne tych złych cech. Pozwalanie psu na agresywne zachowania i pozwalanie na rozmnażanie agresywnych zwierząt prowadzi w rezultacie końcowym do ukształtowania rasy, która wykazuje podwyższony poziom agresji do ludzi.

Rasy psów w założeniach mają się zachowywać różnie. Po to zostały stworzone. Dlatego szczególną wagę należy przyłożyć do hasła: właściwa rasa dla właściwego właściciela. Olbrzymia część problemu ataków psów na ludzi wynika z niemożności zapewnienia przez nieodpowiedzialnych właścicieli właściwej kontroli, nadzoru, treningu psów rasy, którą posiadają. Właściwa rasa dla właściwego właściciela.

Rasy psów, które były odpowiedzialne za śmiertelne pogryzienia ludzi.

W USA w latach, które badała Karen, 36 ras psów uczestniczyło w śmiertelnych atakach na ludzi. 11 z tych ras było odpowiedzialnych za 85% ataków. Statystycznie, liczba ataków przypisana danej rasie psa jest praktycznie bez znaczenia, jeśli nie rozpatruje się jej w stosunku do całkowitej liczby populacji rasy. Niestety ocena populacji danej rasy jest bardzo trudna. Dane pochodzące z licencjonowania psów nie są weryfikowane pod kątem prawdziwości jeśli chodzi o przynależność psa do danej rasy. Karen użyła do swoich badań bardziej obiektywnej metody, danych pochodzących z corocznych nowych rejestracji w American Kennel Club. Oczywiście ta metoda ma też swoje wady, nie bierze pod uwagę sporej rzeszy tzw. psów w typie danej rasy.

11 głównych ras, które uczestniczyły w śmiertelnych atakach to: pitbule, mieszańce, rottweilery, owczarki niemieckie, mieszańce wilków, huskie (i psy pociągowe w typie huskich) - tutaj uwzględniła główni huskie syberyjskie, malamuty, dogi niemieckie, bernardyny, chow chowy, dobermany.

Ciekawą wynikiem tych badań było stwierdzenie, iż huskie zabijały przede wszystkim noworodki, zdarzenia te miały miejsce w krytycznym okresie 2 miesięcy od pojawienia się noworodka w domu. Rottweilery są klasycznym przykładem nieodpowiedzialnej hodowli. W 1983 roku zarejestrowano w AKC 13 265 nowych psów tej rasy. W 1983 było to już 104 160 psów, a w latach 1990-1994 430 tys. nowych psów rasy rottweiler zostało zarejestrowanych w AKC. Tak ogromny wzrost liczebności rasy nie świadczy o odpowiedzialnej hodowli, tylko o wyjściu naprzeciw wymogom wzrastającego popytu. Skutkiem czego była znaczna utrata 'jakości' całej rasy.

Problem pitbuli

Karen osobny rozdział poświęca problemowi pitbuli.

Po pierwsze problem istnieje w statystykach, ponieważ zarówno władze, jak i media wpychają do tej grupy 4 rasy psów bojowych, psy nierasowe, a także każdego psa, który choć trochę z wyglądu przypomina psa bojowego. Można to porównać do próby traktowania np. wszystkich szpiców tak samo albo wszystkich płochaczy.

Drugi problem dotyczy popularności tej 'rasy' oraz ludzi, którzy ją posiadają. Obraz pitbuli zmienił się w mediach na przestrzenie ostatnich 30 lat. Z rasy psów odważnych, oddanych swoim właścicielom, zdolnych dokonywać heroicznych czynów, pitbule stały się w mediach mordercami. Główną przyczyną takiej zmiany imagu byli właściciele tych psów: pitbule stały się popularne wśród grup z dolnych rejonów społeczeństwa i to stało się główną przyczyną ich cierpienia.

Przez ostatnie 30 lat grupa ta stała się podmiotem okrucieństwa, zaniedbań i złego traktowania ze strony człowieka na tak olbrzymią skalę, jak żadna inna rasa w historii. Przegląd danych ze schronisk dla zwierząt z terenu USA daje przerażający obraz okrucieństwa stosowanego wobec pitbuli, również w majestacie prawa.

Sposób traktowania, zachowanie i kondycja pitbuli w dzisiejszym amerykańskim społeczeństwie to odbicie okrutnej natury i braku humanizmu w naszym własnym gatunku.

Należy pamiętać, że śmiertelne pogryzienia ludzi przez psy są jednak cały czas rzeczą niezwykle rzadką. Dziecko jest wielokrotnie bardziej bezpieczne ze swoim psem domowym, niż z członkiem swojej rodziny (w USA 100 razy bardziej prawdopodobne jest, że dziecko zostanie zabite przez swoich rodziców lub opiekunów, niż przez psa). W USA żyje około 53 milionów psów. statystycznie co roku zdarza się 20 śmiertelnych pogryzień, co daje 0,0000004% populacji.

Jak na gatunek, który używa zębów jako jednego z głównych narzędzi to bardzo, bardzo mało. Przy psach to my ludzie jesteśmy wielokrotnie bardziej krwiożerczy, agresywni i okrutni.
Grzegorz Firlit | 2012-09-13 14:20

-- 16 sie 2013, o 13:35 --

Każdy pies może ugryźć - najczęściej zależy to tylko od człowieka.

http://www.youtube.com/watch?v=PHLnjiISsOo

http://www.youtube.com/watch?v=Dk9qkGjxRDo
Pozdrawiamy
Obrazek
Joan
Avatar użytkownika
Zaawansowany owczarkarz
6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Woland UlaYaskaEdgar
Imię: Joanna
Lokalizacja: Warszawa
Pochwały: 54
Dołączył(a): 20 lut 2011, 22:44

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez AnnaJagna » 22 sie 2013, 16:09

Oba filmiki pokazują pięknie ludzką głupotę/ignorancję i troszkę taki brak troski o psa ze strony przewodnika. W obu przypadkach było widać, że pies nie czuje się komfortowo. Słowa pani Clothier z sąsiedniego wątku świetnie tu pasują.
Sama znajduję się czasami w sytuacji kiedy ktoś na mnie próbuje wymusić dostęp do mojego psa, tarmoszenie i pieszczoty, które wiem, że suńka znosi jedynie od domowników. Zajęło mi troszkę czasu nauczenie się zdecydowanego reagowania w takich przypadkach. Kończy się to tak, że po takich zdarzeniach odwiedzam sąsiadów bez psa i tłumaczę co i jak, bo inaczej chodzą poobrażani i myślą, że się znęcam nad zwierzakiem.
I w sumie na dobre to wychodzi i im (bo się czegoś dowiedzą) i mnie, bo w gościach zawsze mi przysługuje jakiś smakołyk :lool:.

-- 22 sie 2013, o 23:45 --

http://www.psy.pl/psychologia/poznaj-swojego-psa/art126,nie-daj-sie-pogryzc.html
Kilka porad dla dzieci i rodziców w sprawie piesiów i unikania pogryzień.
AnnaJagna
Avatar użytkownika
Klubowicz
4 lata członkostwa4 lata członkostwa4 lata członkostwa4 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: jeszcze nie ma
Imię: Anna
Wiek: 34
Lokalizacja: Natal, Brazylia
Pochwały: 28
Dołączył(a): 19 lis 2012, 16:12

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Joan » 24 sie 2013, 14:36

Ja ten artykuł wkleję w całości bo linki mają to do siebie, że po jakimś czasie prowadza donikąd, wystarczy że nastąpi zmiana serwera.

Poznaj swojego psa

fot. Thinkstock
Nie daj się pogryźć
Magda Urban
22-08-2013
Czy słusznie obawiamy się psów i jak zmniejszyć powody do tych obaw? - pytamy Janis Bradley, autorkę książki "Psy gryzą, ale balony i kapcie są bardziej niebezpieczne".

Czy psy są niebezpieczne?
Tak - w tym sensie, że czasem są przyczyną zranień. Ale to samo można powiedzieć o prawie wszystkich elementach naszego otoczenia, z którymi często mamy do czynienia.

Dlaczego zatem wiele osób tak bardzo boi się psów?
Bo ewolucja przystosowała nas do tego, byśmy szczególnie obawiali się dużych drapieżników. Ponadto rzadkie poważne wypadki pogryzień przez psy są nagłaśniane przez media (paradoksalnie właśnie dlatego, że zdarzają się nieczęsto), a to sprawia, że nabieramy wrażenia, iż są one powszechne.

Jednak według statystyk co trzecie dziecko zostaje ugryzione. Mamy więc w domu przyjaciela czy zdrajcę?
To samo pytanie można by zadać odnośnie do rowerków, huśtawek czy łóżeczek, które są przyczyną o wiele większej liczby wypadków, w tym również śmiertelnych.

Jakie błędy dotyczące kontaktów dzieci z psami rodzice popełniają najczęściej?
Pozostawiają je bez nadzoru i pozwalają dzieciom na zbliżanie się do nieznanego psa, a nawet je do tego zachęcają.

Jak sprawdzić, do jakiego stopnia można psu zaufać?
Psy, które chętnie zbliżają się do dzieci, machając przy tym ogonem, będą zapewne mniej skłonne do ugryzienia niż te, które trzymają się z daleka. Jednak to właśnie te energiczne czworonogi często przewracają dzieci podczas radosnego powitania. Pies, który już wcześniej kogoś ugryzł, np. podczas zabiegów pielęgnacyjnych, z pewnością łatwiej ukąsi ponownie niż taki, który dotąd tego nie zrobił.

W jakich sytuacjach psy gryzą najczęściej?
Najczęstsze scenariusze to: zbliżanie się do psa i dotykanie go (lub wyciąganie ręki w jego kierunku) przez nieznanego człowieka; podchodzenie do czworonoga, który pilnuje ulubionej zabawki lub przedmiotu, jedzenia lub legowiska; przytrzymywanie zwierzaka w sposób, który wywołuje u niego dyskomfort; sprawianie mu bólu; wpatrywanie się w oczy lub wykonywanie gestów, które może postrzegać jako groźbę (na przykład wymachiwanie kijem); próba rozdzielenia walczących czworonogów.

Czy wiek psa ma wpływ na jego zachowanie wobec dzieci?
Łatwiej jest nauczyć szczeniaka niż dorosłego psa, by czuł się komfortowo w jakiejś sytuacji, na przykład przy niemowlętach czy dzieciach - szczenięta nie mają jeszcze rozwiniętych reakcji obronnych polegających na byciu ostrożnym wobec nieznanych im rzeczy.

Jak nabyć „bezpiecznego” psa?
Jeśli decydujemy się na szczenię, najlepszym sposobem jest poznanie jego obojga rodziców. Gdy oboje są bardzo przyjaźni, machają ogonem i usiłują lizać dziecko po twarzy, jest duża szansa, że szczenię szybko polubi dzieci.

A jeśli ktoś chciałby adoptować psa?
Wówczas przed podjęciem ostatecznej decyzji powinien spędzić z nim jak najwięcej czasu w normalnych warunkach i zebrać maksymalnie dużo informacji o jego zachowaniu od personelu schroniska. W ten sposób można uzyskać nawet wiarygodniejszy portret swojego przyszłego psa, niż kupując szczeniaka!

Mówimy dużo o uczeniu dzieci bezpiecznych zachowań wobec psów. A czy czworonoga również można nauczyć nie gryźć?
Da się go nauczyć, by nie używał zębów w zabawie lub podczas powitań. A czworonoga bojącego się ludzi lub ich określonych zachowań można do nich przyzwyczaić, tak aby czuł się w tych sytuacjach dużo pewniej. Nie ma jednak gwarancji, że pies nigdy nie ugryzie, tak jak nigdy nie ma gwarancji, że nie spadniesz z roweru.

Wielu trenerów potrafi nauczyć szczenięta tzw. miękkiego pyska, czyli niezaciskania zębów na ciele. Czy to samo można osiągnąć z dorosłym psem?
Nie słyszałam o tym, żeby ktoś nauczył dorosłego psa hamowanego gryzienia. Natomiast ćwicząc ze szczeniakiem, można to u niego uzyskać dość łatwo (patrz ramka).

Posłuszne psy gryzą rzadziej?
Nie ma dowodów na to, że szkolenie w zakresie posłuszeństwa pozwala uniknąć pogryzienia - zwłaszcza w wypadku psa, który już kiedyś ugryzł.

A czy jakaś technika szkolenia może zwiększyć agresję?
Skoro wiemy, że niektóre psy reagują agresją, gdy czują się atakowane, to możemy przypuszczać, że stosowanie bólu i strachu, by wymóc na czworonogu wykonanie ćwiczenia zwiększa prawdopodobieństwo pogryzienia.



Janis Bradley pracuje od 20 lat z psami schroniskowymi, od 2000 r. jest instruktorem Akademii Trenerów Psów. Wraz z zespołem tej szkoły wykształciła ponad 300 zawodowych trenerów. Mieszka w Kalifornii w Stanach Zjednoczonych z dobermanką Ruby i greyhoundem Henrym.




Sygnały psiego dyskomfortu

- podwinięty ogon

- położone uszy

- odwracanie głowy w bok

- patrzenie w taki sposób, że widać białkówkę oka

- nerwowe siadanie lub kładzenie się

- cofnięcie kącików warg, czasem z obnażeniem zębów

- warczenie

- chowanie się pod meble lub za właściciela

- uciekanie na swoje posłanie

- usztywnienie ciała i spowolnienie ruchów

- uniesienie przedniej łapy


Podstawowe zasady bezpieczeństwa


Poznaj swojego psa
Poświęć czas na to, by lepiej poznać psa, z którym będzie spędzało czas twoje dziecko. Nawet jeśli jest to twój własny czworonóg, czy potrafisz odpowiedzieć na pytanie, co stanowi dla niego dyskomfort i wywołuje reakcje obronne? Jak radzi sobie w różnych, również trudnych sytuacjach - witając obcych, pilnując terenu albo rzeczy w otoczeniu bawiących się dzieci lub przy innych psach? Gdzie są granice jego cierpliwości? Czy w sytuacji zagrożenia warczy, czy atakuje bez ostrzeżenia? A gdy atakuje, to czy rani do krwi, czy tylko odstrasza, lekko chwytając zębami lub kłapiąc w powietrzu?

Licz się z niespodziankami
Nie zakładaj, że twój pies będzie się zachowywać w stosunku do obcych w taki sam sposób jak wobec członków rodziny. Jeśli pozwala tobie wziąć się na ręce, nie znaczy, że pozwoli na to komuś, kogo nie zna. Choć nie ma nic przeciwko temu, by czesało go twoje dziecko, nie oznacza to jeszcze, że zaakceptuje czesanie przez jego kolegę.

Nadzoruj sytuację
Małemu dziecku trudno wytłumaczyć, żeby nie robiło przy psie pewnych rzeczy, ale starsze można nauczyć okazywania mu szacunku. Dlatego aranżuj kontakty dziecka z psem, np. pomagając podawać smakołyki lub angażując je w szkolenie. Pamiętaj jednak, że musi się ono odbywać jedynie za pomocą motywowania nagrodami, a nie przy użyciu tradycyjnych metod - nie chcesz przecież nauczyć dziecka takich zachowań, jak podnoszenie głosu na psa czy szarpanie go na smyczy. Gdy nie możesz nadzorować, wówczas separuj: zamykaj w innym pokoju lub odgradzaj bramką - pies będzie wręcz wdzięczny za uwolnienie od małego napastnika. Kiedy dzieci bawią się na świeżym powietrzu, możesz psa uwiązać - ale tylko wtedy, gdy masz pewność, że nie będą go zaczepiać! Pamiętaj o tym, że uwiązane psy gryzą częściej...


Jak nauczyć szczenie hamowanego gryzienia?


Aby nauczyć szczeniaka delikatnego obchodzenia się z ludzkim ciałem, musimy mu pozwolić chwytać zębami nasze ręce - wręcz zachęcać go do tego. Na własny użytek stwórzmy skalę siły gryzienia, gdzie stopień 1. będzie oznaczać muśnięcie zębami, a stopień 10. to silne chwycenie, które zostawia ślad w postaci siniaka lub zdartej skóry.

Przyjmijmy, że zaczynamy naukę od ugryzienia 5. stopnia. Za każdym razem, gdy szczenię podczas zabawy ugryzie nas mocniej, niż założyliśmy dla stopnia 5., mówimy „auu!” i odwracamy się od malucha, ignorując go przez chwilę. Jeśli gryzie nas słabiej, to nadal się z nim bawimy. Po kilku tygodniach tego treningu podnosimy wymagania i piszczymy już przy ugryzieniu o sile większej niż 4. stopień - i tak dalej. W końcu pies będzie nas chwytać zębami jedynie z siłą odpowiadającą stopniowi 1. Dzięki takiej nauce mamy bardzo duże szanse, że nawet gdy czworonóg poczuje się kiedyś tak zagrożony, iż ugryzie, zrobi to bez dużego nacisku.

Natomiast pies, który był uczony w szczenięctwie tylko tego, by w ogóle nie chwytać zębami dłoni, nie miał okazji opanować kontrolowania siły nacisku. Istnieje wówczas niebezpieczeństwo, że jeśli już ugryzie, to mocno.


Trudne sytuacje na co dzień


Nielubiane zabiegi pielęgnacyjne
Niektóre psy odczuwają lęk podczas wykonywania zabiegów pielęgnacyjnych.
Czego nie robić: Nie karć psa, bo w ten sposób jeszcze pogorszysz jego samopoczucie.
Co może pomóc: Załóż rękawice, a czworonogowi kaganiec, przyda się też pomoc drugiej osoby. Poszukaj behawiorysty, który pomoże ci wdrożyć skuteczny program odwrażliwiania psa. W skrajnych wypadkach niektóre zabiegi pielęgnacyjne będzie musiał przeprowadzić weterynarz po podaniu zwierzakowi środków usypiających.

Konieczność odebrania psu przedmiotu
Zdarza się, że pies ukradnie coś, co musisz natychmiast odzyskać, i warczy, gdy próbujesz do niego podejść.
Czego nie robić: Nie odbieraj psu przedmiotu na siłę - ryzykujesz zniszczenie tej rzeczy i pogryzienie.
Co może pomóc: Zwab go smakołykami do drugiego pomieszczenia, w którym zamkniesz złodziejaszka na chwilę i odzyskasz skradzioną rzecz. Nie rób tego jednak zbyt często, bo nauczy się kraść, by dostać smakołyk...

Konfrontacja z obrońcą
Niektóre psy, szczególnie ras stróżująco-obronnych, mogą wykazywać nadmierne skłonności do obrony swojego właściciela. Wówczas nawet drobny gest może stać się prowokacją do ataku.
Czego nie robić: Nie wykonuj przy psie gwałtownych ruchów w stronę jego właściciela, takich jak podawanie ręki czy obejmowanie go.
Co może pomóc: Jeśli podczas wizyty czujesz na sobie nieustannie badawczy wzrok psa, poproś właściciela, by wyprowadził go do drugiego pokoju.


Pokonać strach


Zachowania powodowane lękiem mogą prowokować psa. Jak zatem pomóc dziecku pozbyć się lęku? - pytamy Katarzynę Klimowicz, współtwórczynię Autorskich Warsztatów Bajkoterapeutycznych.



Skąd się bierze u dzieci lęk przed psem?
Może płynąć z doświadczenia lub pochodzić z wyobraźni. Bywa i tak, że udziela się nam lęk osób trzecich albo jesteśmy świadkami pogryzienia (choć znam też dzieci pogryzione przez psa, które się czworonogów nie boją). Trafna ocena przyczyny lęku jest bardzo ważna, jeśli chcemy sobie z nim poradzić.

Jak nauczyć dziecko nie bać się psów?
Jestem przeciwna wychowywaniu dziecka tak, by się niczego nie bało. Lęk jest naturalną reakcją człowieka - sami nieustannie się boimy o nasze dzieci. Przyjmijmy więc do wiadomości, że one też się boją i jest to zdrowy objaw.

Jak zatem pomóc dziecku, by strach nie utrudniał mu życia?
Działania wychowawcze powinny się skupiać na trzech podstawowych kwestiach. Po pierwsze, należy dać dziecku poczucie, że ma prawo się bać. Po drugie, przekazać mu, że strach jest normalny i że każdy się boi. Po trzecie, nauczyć je, jak sobie z lękiem radzić.

Aby pomóc dziecku, które się boi psa, musimy najpierw sami zaakceptować myśl, że ten lęk jest normalny, a nasza pociecha może się bać (nawet jeśli wydaje się nam to niezrozumiałe). Musimy te informacje przekazać dziecku - wesprzeć je w tej trudnej emocjonalnie sytuacji, a dopiero potem zastanowić się, jak pomóc. Na przykład zamiast najczęściej padających w takich sytuacjach słów: „Nie bój się, to przecież taki mały piesek. On ci nic nie zrobi”, powiedzmy: „Widzę, że się boisz tego psa. To normalne. Niektórzy ludzie boją się zwierząt. Jestem przy tobie”.

W poradzeniu sobie z lękiem może pomóc bajka?
Odpowiednio ułożony tekst sprawi, że dziecko dzięki bajce zobaczy i przepracuje trudne emocje związane z lękiem przed psami. Będzie miało okazję ponownie zmierzyć się z nimi i oswoić.

Nie ma uniwersalnej bajki pomagającej w opanowaniu lęku, bo jej treść w dużym stopniu zależy od jego źródła. Inną bajkę ułożymy, jeśli strach wynika z przykrych doświadczeń, a inną, jeśli ma charakter irracjonalny.




Bliskie spotkania z obcym psem


[fot. Magda Urban] Ania bawiła się na placu zabaw...

gdy zobaczyła w pobliżu panią z suczką na smyczy. Dziewczynka najpierw chciała podbiec do pieska i go przytulić, ale przypomniała sobie, że mama uczyła ją, że tak nie wolno robić. Dlatego spokojnie podeszła i zapytała panią, czy może pogłaskać psa. Właścicielka poprosiła suczkę, by usiadła i pozwoliła Ani się z nią przywitać.

[fot. Magda Urban] Suczka biegała luzem po trawie...

gdy na rowerze przyjechał Jaś, brat Ani. Zobaczywszy psa, zsiadł z roweru. Pamiętał, że pani w przedszkolu mówiła, że że tak właśnie należy zrobić. Jaś spokojnie poczekał, aż pies obwącha rower, którego się trochę bał, i odejdzie. Gdy chłopiec będzie chciał pojeździć, poprosi właścicielkę suczki, by wzięła ją na smycz.

[fot. Magda Urban] Ania przyniosła smakołyk...

dla suczki. Najpierw spytała właścicielkę, czy może go jej dać. Potem stanęła bez ruchu i zawołała psa. Smakołyk podała na otwartej dłoni, trzymając wszystkie palce złączone.

[fot. Magda Urban] Ania, Berenika i Jaś...

chcieli się pobawić piłką, ale suczka położyła się obok ich zabawki - pewnie uważała, że to jej piłka. Dzieci naradziły się, co robić, i postanowiły pójść po pomoc do osoby dorosłej. Wiedzą, że nie wolno samemu odbierać niczego psu. Zanim zaczną grać, właścicielka weźmie suczkę na smycz, żeby im nie przeszkadzała.


Magda Urban
Pozdrawiamy
Obrazek
Joan
Avatar użytkownika
Zaawansowany owczarkarz
6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Woland UlaYaskaEdgar
Imię: Joanna
Lokalizacja: Warszawa
Pochwały: 54
Dołączył(a): 20 lut 2011, 22:44

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Zofia » 24 sie 2013, 16:17

Nie zgadzam się z opisaną tu techniką nauki kontrolowanego gryzienia. Dorosłe psy nie stosują takiej techniki wobec swoich szczeniąt. Uniesiona łapa wyżła ani belga też nie oznacza dyskomfortu, ale podekscytowanie przed działaniem zgodnym z wyszkoleniem lub wrodzonymi popędami psa.
Fakt, że psy ras najbardziej prymitywnych jak husky (malamuty mialy wlewkę krwi innych ras) przodują w statystyce śmiertelnych zagryzień niemowląt, zabitych jak zdobycz, dla pożarcia, może moim zdaniem mieć związek z tym, że dzikie zwierzę może zaakceptować wychowującego je człowieka, ale nie akceptuje każdego człowieka jako osobnika, na którego nie poluje się, choć w pewnych okreslonych sytuacjach można przepędzać, atakowac, gryźć. Czyli taki pies nie wypracowuje zgeneralizowanego wzoru zapachu każdego człowieka jako osobnika nie stanowiącego zdobyczy - może respektować natomiast ludzi o poznanym już zapachu. To trochę tak jak pies respektujący oswojonego królika, a polujący i pożerający takiego samego krolika dopadnietego w lesie - wtedy to jest zdobycz. Niemowlęta w opisywanych przypadkach byly traktowane właśnie jak zdobycz.

Zofia Mrzewińska
Zofia
Avatar użytkownika
Sędzia próby pracy
5 lata członkostwa5 lata członkostwa5 lata członkostwa5 lata członkostwa5 lata członkostwa
Imię: Zofia
Wiek: 73
Lokalizacja: Kraków
Pochwały: 127
Dołączył(a): 20 mar 2012, 07:26

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Joan » 24 sie 2013, 19:49

Na pewno u gończych czy aporterów podniesiona łapa nie oznacza dyskomfortu, bo chociażby tak wygląda stójka. Ja się też zdziwiłam tą łapą, ale przypomniałam sobie jak moja sznaucerka Sharon pogryzła stroiciela w moim domu mimo, że prosiłam i uprzedzałam, żeby jej nie głaskać, jeśli sama nie podejdzie i nie nachylać się nad nią. Działo się to na moich oczach i właśnie miała podniesioną łapę tak, jakby chciała go odepchnąć. Stroiciel wyszedł z porwaną koszulą. Gdyby się uparł, to historia byłaby jak z akitą. Na szczęście był na tyle uczciwy, że przyznał, że sam się o to prosił mimo moich ostrzeżeń. Przy tym z pewnością lubił psy.
Pozdrawiamy
Obrazek
Joan
Avatar użytkownika
Zaawansowany owczarkarz
6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Woland UlaYaskaEdgar
Imię: Joanna
Lokalizacja: Warszawa
Pochwały: 54
Dołączył(a): 20 lut 2011, 22:44

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez AnnaJagna » 24 sie 2013, 20:28

Zofia napisał(a):Nie zgadzam się z opisaną tu techniką nauki kontrolowanego gryzienia. Dorosłe psy nie stosują takiej techniki wobec swoich szczeniąt. (...)
Zofia Mrzewińska


No właśnie pamiętam z innych Pani wypowiedzi, że absolutnie nie powinno się piszczeć ani okazywać bólu. Wiem, że pani Urban jest typowo pozytywnym szkoleniowcem i tak się zastanawiam, że być może stąd opory przed wsunięciem fafla pod ostry kiełek szczenięcia. Z drugiej strony brakuje tej sesji nauki delikatności, którą Pani Zofia zawsze sugeruje (chodzi mi o smakołyki ukryte w dłoni), a to przecież "pozytywizm", prawda?
AnnaJagna
Avatar użytkownika
Klubowicz
4 lata członkostwa4 lata członkostwa4 lata członkostwa4 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: jeszcze nie ma
Imię: Anna
Wiek: 34
Lokalizacja: Natal, Brazylia
Pochwały: 28
Dołączył(a): 19 lis 2012, 16:12

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Joan » 24 sie 2013, 20:36

Zawsze wypruwam wszystkie piszczałki i gwizdki z psich zabawek, odkąd zauważyłam że niektóre psy to nakręca.
Pozdrawiamy
Obrazek
Joan
Avatar użytkownika
Zaawansowany owczarkarz
6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Woland UlaYaskaEdgar
Imię: Joanna
Lokalizacja: Warszawa
Pochwały: 54
Dołączył(a): 20 lut 2011, 22:44

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez 14ruda » 24 sie 2013, 21:35

"Aby nauczyć szczeniaka delikatnego obchodzenia się z ludzkim ciałem, musimy mu pozwolić chwytać zębami nasze ręce - wręcz zachęcać go do tego. Na własny użytek stwórzmy skalę siły gryzienia, gdzie stopień 1. będzie oznaczać muśnięcie zębami, a stopień 10. to silne chwycenie, które zostawia ślad w postaci siniaka lub zdartej skóry."

Ja tam znawcą nie jestem,ale jak wielu jestem właścicielem/przewodnikiem.Nie życzę sobie żeby mój pies czy to szczeniak,podrostek czy dorosły chwytał za ludzkie kończyny zębami.To co radzi Pani Urban powyżej jest moim zdaniem bez sensu i wprowadza w piej głowie zamęt.
Bo każda sytuacja,w której pies chwyta/gryzie rękę jest inna i moim zdaniem bez sensu jest "programowanie" psa na dźwięki od których uzależnione są chwyty.Co innego ja jako przewodnik,który raz dwa wymaga i pies ma jakiś szacun a co innego ktoś obcy.
Nie wyobrażam sobie takiego treningu,bo może zaistnieć sytuacja,że kogoś jednak mój pies użre i dzięki stopniowaniu zrobi to łagodniej :nea:

Amisza była uczona szacunku do rąk i twarzy metodami Pani Zofii.Bywało podkładanie fafla pod kieła ;-)Czasem zdarzy się,że mnie draśnie przy wężu ogrodowym(z mojej winy),ale pies się wycofuje.Nie ma u nas brania żarcia łapczywie z ręki czy ust.
Szkolimy NIE tresujemy! http://www.karpeteam.eu
14ruda
Avatar użytkownika
Owczarkarz
4 lata członkostwa4 lata członkostwa4 lata członkostwa4 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Aicha,Zefir
Imię: Joanna
Wiek: 35
Lokalizacja: Zielona Góra
Pochwały: 14
Dołączył(a): 01 cze 2012, 21:57

Re: O pogryzieniach

Nieprzeczytany postprzez Joan » 24 sie 2013, 22:01

A ja na przykład lubię, kiedy mnie mój pies leciutko podgryza - można powiedzieć "maca" zębami. Natomiast nie znoszę lizania i moje psy raczej tego nie robią.
Pozdrawiamy
Obrazek
Joan
Avatar użytkownika
Zaawansowany owczarkarz
6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa6 lata członkostwa
Owczarek niemiecki: Woland UlaYaskaEdgar
Imię: Joanna
Lokalizacja: Warszawa
Pochwały: 54
Dołączył(a): 20 lut 2011, 22:44

Następna strona
Dział statystyki

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości

Opcje

Podobne tematy
  •  
    Odpowiedzi
    Wyświetlone
    Ostatni post