To ja się "pochwalę" sytuacją, jaka mnie spotkała kiedyś...
Idę przez wieś z moją suką (na smyczy of kors), a "czołowo"(jeszcze nie tą stroną co trzeba) zmierza do mnie z dwójką kundelków, które mnie samą lubią, ale mojego psa już nie(nie wiem dlaczego ). Ja się zatrzymałam, suka stoi grzecznie i się tylko przygląda a do tego merda ogonem...Tamte lecą mało łap nie pogubią i wrzeszczą na całą wieś. No to ja krzyczę na cały regulator, żeby przekrzyczeć te małe potworki "Może pan zabrać te psy?", a on zamiast zawołać, chociaż kurczę krzyknąć "spokój", to z ryjem do mnie "a czego twoj pies kaganca nie nosi?"...No aż mnie kurdę wstrząsnęło. Ja z suką na smyczy. Ona nawet nie warknęła. Tamte do mnie z zaplutymi mordkami lecą i ja mam jeszcze swojej kaganiec zakładać Po prostu olałam. Jakoś się wywinęłam z tej sytuacji. Całe szczęście, że mam grzeczną i pokojowo nastawioną sukę, bo inaczej nie wiem jakby się to skończyło
P.S wracając do głównego tematu...Moja suczka na początku była agresorem. Atakowała, wyrywała mi rękę...spacery były uciążliwe, a teraz jest taką "ciotą", że nie wiem. Oczywiście atakowała tylko zwierzaki. Ludzi nigdy. Nie wiem, jak udało mi się ją przestawić. Pamiętam, że pozwalałam jej witać się ze wszystkimi psami. Jeśli kombinowała i chciała gryźć, to wracałam z nią na podwórko i koniec spaceru był. A jak olewała albo ganiała z uśmiechem na mordzie, to szłyśmy dalej To zawsze był taki bojaźliwiec, ale jak poczuła się pewnie, to atakowała inne psy. Przyjechała do mnie już taka...Ja mogłam ją albo przestawić albo czekać, aż któregoś dnia wyrwie mi rękę. Wybrałam to pierwsze