przez Randa » 30 sie 2011, 19:05
Kochana Pipi z dogomanii zgodziła się go przetrzymać w najtrudniejszym czasie,bo naprawdę zwyczaje miejscowych bywają okrutne. Podeszłam dziś do onka, przywitałam się, założyłam smycz, zaprowadziłam do samochodu...sam wskoczył bez namawiania...aż strach pomyśleć, żeby to jakiś zwyrodnialec się nim zajął....Pojechaliśmy 60 km do Pipi, spokojny, zrównoważony, przywitał się z innymi psiakami...ewidentnie pies z kontaktem z człowiekiem, super miziasty, ufny, przekochany...Najadł się, napił, przysnął i czeka co dalej...