Dziś mam taki jakiś fajny dzień, że postanowiłam się z Wami podzielić moimi przemyśleniami. Jak wiecie, chcemy z Xandorkiem pójść w sport i startować w zawodach OBI. Mamy cel i dążymy do niego, ale by go osiągnąć potrzebny jest szkoleniowiec. Najlepiej taki, który będzie pasował i mnie i mojemu psu. Trenowaliśmy chyba z większością pobliskich trenerów, wartych uwagi (
i zaznaczam! wszyscy są świetnymi szkoleniowcami i nie mam nic do zarzucenia, a wręcz przeciwnie od każdego wyciągnęłam, coś co pomaga nam w życiu i szkoleniu), ale dopiero dziś znalazłam takiego, z którym chcę współpracować na dłuższą metę. Nim rozpoczęliśmy szkolenie, musieliśmy pokazać swoje umiejętność, czy się nadajemy i czy Agnieszka chce z nami dalej pracować. Wg mnie jest to bardzo dobre podejście i widać, że zależy jej na uczniach i poziomie. Jest to bardzo uczciwe podejście, bo pozwala na zapoznanie kursanta i zdecydowanie czy warto "marnować" czas na owego osobnika. Bo jaki jest sens tracić czas i wyciągać od kogoś kasę, jeśli coś jest nie tak czy to z psem, czy przewodnikiem? No właśnie nie ma sensu... Szukając szkoleniowca, stawiałam na grupę jednak kilku psów. Bo to, że mój pies pracuje bez rozproszeń bardzo dobrze, nie oznacza, że przy psach dalej tak będzie pracował. Znam mojego psa i wiem, że ma z tym problem. Błędy wychowania, ale teraz je odkręcamy. Pojadę na zawody i co? I doopa... Bo pies nie nauczony pracy przy innych. Tak więc, już na dzień dobry ucieszyłam się, że w mojej grupie będą dwa inne psy. Tego chciałam prawda? Pokazaliśmy co potrafimy, Agnieszka powiedziała nam co sądzi o burku i wytłumaczyła jak wyglądają u niej zajęcia i na co ona zwraca największą uwagę. Potem rozmawialiśmy o moich planach związanych z psem. Dostaliśmy się dalej... Dziś były pierwsze zajęcia grupowe. Wierzcie, lub nie nigdy nie wróciłam z treningu tak pełna energii i chęci pracy. Na początku każdy dostał teczkę z opisem na czym polega owa grupa sportowa, wizytówkę, daty seminariów organizowanych przez szkołę i propozycje zawodów treningowych. Czadersko. Kilka słów, o tym nad czym będziemy dziś pracować i jazda do roboty! Na początek proste ćwiczenia. Aga, podchodziła do każdego i tłumaczyła co robi źle, co dobrze, poprawiając by było perfekcyjnie. Kolejne ćwiczenie, kolejne wyzwania dla mojego dzikiego stwora. Zmiany pozycji z 'pacnięciem' co przy gabarytach mego synka, jest nieco utrudnione, ALE robił to i to pięknie. Przy okazji szybka nauka "świstaka" czyli poproś. Dziecko mądre to szybko załapało. I tak sobie ćwiczyliśmy, a co chwilę byliśmy doglądani i poprawiani. Chodzenie przy nodze... To akurat pikuś bo nieskromnie powiem, że mamy bardzo dobre. Krótka przerwa, omówienie ćwiczeń, które skończyliśmy i tych które będą za chwilę czyli przywołanie. Szybka instrukcja co i jak by było super i wio biegamy! Każdy pies po kolei biegał sobie wesoło do przewodnika, ćwicząc prędkość. Super ćwiczenie na przyspieszenie psich przyjaciół. Kolejne zadanie postawione przed nami... Poprawne wykończenie przywołania i walka by nie wyrżnąć orła... Ja przegrałam ta walkę i moje plecki poznawały kałuże z bliska, ale pies zadowolony bo dorwał piłkę ot tak sobie

wstałam, otrzepałam się i robimy dalej. Idzie rozpraszacz. Xandor przyzwyczajony do psów, które ćwiczą już nie zwraca na nie uwagi, ale idzie biały Golden - obcy! Więc co robimy? Gapimy się? Nieee! Bawimy się odciągając uwagę od przybysza. Banalna metoda, a działa cuda. Po chwili mamy już gdzieś przybysza, tylko bawimy się piłeczką i cieszymy z własnej obecności w naszej prywatnej kałuży. Podchodzi Agnieszka, rozmawiamy krótka chwilę na temat X i jego wszechobecnej "miłości" kończąc trening. Zbieramy się w kupie i co się dzieje? Trenerka spisuje szczegóły dot. każdego psa, by wiedzieć co który robi! Następuje podsumowanie ze strony Agnieszki, krótki komentarz psów i uwaga: na maila dostajemy dokładne podsumowanie treningu danego psa, to nad czym ma pracować i co chciałaby, by za tydzień było opanowane! Świetna sprawa! Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim profesjonalizmem i naprawdę, czuję, że to jest to czego szukamy

To jest nasza droga na Everest czyli na szczyt porozumienia!
Takie moje nieskładne zeznania z dzisiejszego treningu

właściwie nie wiem, dlaczego to piszę, ale tak jakoś mnie naszło. Mam nadzieję, że nikt opacznie tego nie zrozumie.
I na koniec bańkowy Xandor

i kluska Xandor
buziaki z burzowego Śląska!