
dzień jak co dzień... Idziemy sobie po łące, nagle... N sygnalizuje że coś słyszy w pobliskich soseneczkach. Mija chwila - słychać trzask prask lamanych gałęzi... Myślę sobie - sarny? Nim zdazylam zareagować, zza sosenek wybiega, a raczej kica z prędkością światła taki jeden szary i uszasty. Pies blisko mnie, ale uhahał się na jego widok i tak jak się rozpędził, tak na soczystą komendę powrotu stanął w miejscu

Cóż za ciekawy słoneczny poranek, takie lubię
