Każdy ma takiego psa, jakiego chce mieć. Ja nie będę się tu wypowiadała odnośnie formy tego szkolenia. Powiem o swoich psach. Ja moich psów tak nie szkolę, ani Wolanda, ani Edka, bo Woland, na przykład, ma charakter molosa: wysoki próg pobudzenia, zero strachliwości i wielką pewność siebie. Można się na nim bardzo łatwo oszukać, bo jest niezwykle serdeczny, inteligentny i bystry, przy tym o niezwykłym poczuciu więzi z rodziną. Potrafi sam z siebie stanąć w obronie, reaguje w ostateczności - pewnie i skutecznie. Szkoląc go w wyżej zademonstrowany sposób, zaburzyłabym w nim obiektywną obserwację świata i wyrobiłabym w nim niepotrzebne poczucie nieufności. Unieszczęśliwiłabym swojego psa bez powodu, a to ostatnia rzecz jaką bym dla niego chciała. Z jego progiem pobudzenia i hamowania, po takim szkoleniu mógłby być psem niebezpiecznym. Odebrałabym sobie ten komfort jaki mam w obcowaniu z nim i poczucie spokoju w każdej, nawet nieprzewidzianej sytuacji.
Edgar jest odwrotnością Wolanda. Żartobliwie określam Wolanda "alfą" a Edka "betą". Edek z kolei ma bardzo niski próg pobudzenia, równie wysoką pewność siebie i chętnie wdałby się w każdą awanturę, gdyby tylko mógł. Reaguje impulsywnie i błyskawicznie. Jak mam o nim opowiadać w skrócie, to mówię, że po dobroci można z nim wszystko, ale "z kijem nie podchodź". To właśnie właściciel szkolonych powyżej owczarków, chciał na pewnym zlocie wypróbować Edka, najpierw wydając komendy, (które Edek, ku mojemu rozczarowaniu chętnie wykonywał), następnie odszedł ok. 20 metrów i raptownie odwrócił się z "hukiem", i klaśnięciem w taki sposób, jakby chciał Edka napaść (lub nastraszyć). W tym momencie Edek rzucił się w jego stronę rozrywając szyte dratwą szelki. Nie pogryzł go, bo moje psy nie gryzą nieruchomych ludzi, ale nie wiem co mogłoby się zadziać, gdybym zamiast łagodzenia jego temperamentu, uczyła go gryzienia ludzi.
Nie uważam, że jest coś złego w wykorzystywaniu naturalnych psich zachowań (chciałabym widzieć tego, kto próbowałby mi przyłożyć w głowę, w obecności obu moich samców), ale uważam, że uczenie gryzienia ludzi psów niepewnych siebie jest nieporozumieniem, (pewnych siebie nie trzeba tego uczyć). Szczególnie, jeśli robią to "cywilni" właściciele tych psów. Bo, albo trzeba szkolić długo a potem nie mieć komfortu, albo liczyć się z tym, że taki pies, w przypadku prawdziwego zagrożenia i tak "zwieje". ( To tak, żeby nie wartościować.)
To są takie moje luźne przemyślenia na podstawie obserwacji wielu psich charakterów. Nie jestem co prawda, technikiem weterynarii , ale trochę już żyję na tym świecie i od dziecka mam psy.