Carmella napisał(a):
Karoll napisał(a):Ale skoro już to poruszyłeś to, tak uważam, że każdy hodowca z ZKwP również powinien płacić podatek od sprzedaży każdego sprzedanego szczenięcia, w końcu jest to źródło dochodu.
(moje podkreślenie)
Dochód jest przychodem pomniejszonym o koszty jego uzyskania. W takim wypadku hodowca w koszty wpisałby sobie zakup suki, karmę, weta, wystawy, krycie. Wtedy zapewne do końca życia by nie płacił żadnych podatków, bo by sobie stare straty pokrywał z przychodów przyszłych okresów
Niedawno przerabiałam więc jestem na bieżąco. Sytuacja wygląda tak:
Każdy hodowca, czyli osoba, posiadająca sukę hodowlaną lub psa-reproduktora ma obowiązek zgłosić ten fakt do US w terminie do 7 dni od dnia uzyskania uprawnień hodowlanych (czyli tytułu suki hodowlanej lub reproduktora). I tu możliwości są dwie:
1. Jeśli hodowca prowadzi działalność gospodarczą (jakąkolwiek), to po prostu dopisuje sobie hodowlę do tej działalności i liczy wszystko tak, jak napisała Carmella: wrzuca w koszty zakup suki, opłaty za wystawy, przegląd, karmę, zabawki, szkolenie etc., a sprzedaż szczeniąt traktuje jako przychód.
2. Jeśli nie prowadzi działalności gospodarczej (jak ja), wypełnia i składa druk PIT6, na którym zaznacza posiadanie hodowli psów w części formularza pt. Działy specjalne produkcji rolnej (jest to pozycja nr 84, produkcja poza gospodarstwem rolnym) i wpisuje tam liczbę sztuk stada podstawowego (ja – 1, bo mam jedną sukę hodowlaną). Na podstawie tego druku US szacuje, wg posiadanych tabel, ryczałtowy roczny dochód od zgłoszonego stada, bez względu na to, czy suka ma szczenięta czy nie. U mnie (od 1 szt) wyszło to trzydzieści parę złotych. I podatek od tej kwoty jest u mnie 0 zł (bo mieści się w kwocie wolnej od podatku). Czyli mój obowiązek wobec US wypełniam całkowicie, składając corocznie do końca listopada PIT6. I nic nie płacę. Nie obowiązuje mnie żadna opłata od sprzedanych szczeniąt, Urzędu nie interesuje, czy w danym roku sprzedałam szczenięta czy nie, dla nich liczy się tylko suka hodowlana.
Swoją drogą, moje przejścia z US – zanim to co powyżej zostało ustalone – były tak obfite i burzliwe, że zamierzałam nawet to opisać w barwnym komediodramacie pt „Jak (nie) zostałam przestępcą skarbowym”. Okazało się, że precedens zgłaszania hodowli (tych legalnych) do US jest tak rzadki, że panie urzędniczki nie umiały tego ugryźć i miotały się w sprzecznych poleceniach do mnie kierowanych. Ustalenie tego co powyżej zajęło im 2 miesiące, a mnie doprowadziły do wygłoszenia pod ich adresem tyrady o tym, jak to moja uczciwość została ukarana i że jestem frajer, bo trzeba było siedzieć cicho i mieć święty spokój. Panie przyznały, że „zgłoszeń hodowli psów mają...no bardzo, bardzo mało” i stąd ich pogubienie w procedurach. I nawet nie dostałam kary za zgłoszenie mojej hodowli, opodatkowanej kwotą 0 zł, po przekroczeniu terminu 7 dni (bo zorientowałam się w tym obowiązku nieco później).
I to by było na tyle w kwestii obywatelskiej uczciwości
A propos pseudohodowli – skoro są one nielegalne, Urzędu Skarbowego nie obchodzą, nie można wszak opodatkować nielegalnej działalności. A ściganie tejże nielegalnej działalności nie należy do obowiązku US, tylko organów ścigania.