No mam troche zdjec z dzisiejszego spacerku, ale moze pozniej....
Dzis Buster napedzil mi takiego stracha, ze szok, a przez jego wybryk moglismy pewnie zginac :/
Otoz spacer kolo "stawu" zakonczyl sie tak, ze ni z tego ni owego nagle wbiegl na ROZTOPIONA tafle lodu i skonczyl tak:

jakies 3m od brzegu... probujac go ratowac lod sie pode mna zalamal i sam wpadlem jedna noga do wody... po pas... wtedy juz nie wiedzialem co robic... pies na szczescie grzecznie siedzial z mina podobna do tej na zdjeciu, szkoda, ze swojej nie widzialem ....probowalem podac mu patyk, az wkoncu wszedlem na lod z boku na czworaka i jakims cudem go wyciagnalem za kark :/ z calej sytuacji to ja pewnei bylem bardziej przerazony niz on... bo po wyjsciu z wody od razu jakby nigdy nic chcial dalej sie bawic :/
zasadniczo to bylo naprawde dobre 2m od brzegu a lod to tam nie byl gruby...

Zlapalem troche wodorostow


Buster po wyciagnieciu - zmoczyl to i owo...

tu gdzie wpadlem ja :/

Malo Bustera, ale bardziej reportazowo wstawiam :/