Marzeniem o Onku zaraziła mnie mama. Sama nigdy onka nie miała. Chyba dlatego,że dom był zawsze otwarty dla znajdek i przypadków
wychowałam się z psami. Był sznaucer średni, kundelek średniej wielkości - moja miłośc z wczesnego dzieciństwa, wcześniej jak byłam malutka był mini tyci kundeleczek
moja mama miała nawet białego boksera, którego dostała w pakiecie z rodzeńswtem w wieku dwóch tygodni. To był czas kiedy białe boksery były 'odrzucane', teraz nie wiem jak jest. No i odchowała, rozdała znajomym i sobie zostawiła jedną
Puma, bo tak się nazywała, poszła szukać mojej mamy kiedy ta wyjechała do szkoły i zaginęła. Oj, przykro. Filip - czarny kundel był z nami 9 lat, Mara sznaucerka tez 9. Po jej śmierci wytrzymałyśmy 3 miesiące bez psa...długie miesiące. Właściwie nie mówiło sie w domu o nowym psie. Myśl w nas rosła po cichutku. Pierwsza pękłam ja. To był czas kiedy moi rodzice byli podczas sprawy rozwodowej. Ojciec już nami nie mieszkał, ale wszystkie byłyśmy jeszce 'pokaleczone'. Nie szukałam, pies znalazł mnie. Dostałam wiadomość,że na targu stoi facet z owczarkami. Pojachałam, faktycznie stał. Nie powiem,że wiedziałam co na pewno wyrosnie z maluchów - wyglądały jak małe owczarki, ale miałam tylko słowo tak zwanego hodowcy
ale co tam!? Tak bardzo pragnęłam,wysłałam w eter i dostałam psa. Wybrałam z dwóch tę sunieczkę, która była spokojniejsza i bardziej ostrożna, miała też piękniejsza maść hi hi hi
wiem, że to nie wyznacznik, ale ... urocza! zapłaciłam facetowi całe moje pieniądze! 70 zł...stargowałam ze 150, po prostu więcej mój 16-letni budżet nie przewidział i zabrałam psa do domu. Od pierwszej godziny byłam najszczęśliwszą posiadaczką malutkiego niebieskiego onka na świecie! Naprawdę, ten pies to było błogosławieństwo. Było, bo Saba odeszła niewiele ponad miesiąc temu. Żyłyśmy razem przez 9 długich fajnych lat. Pamiętam jej dzieciństwo, które dłużyło mi się okropnie. Bardzo chciałam,żeby była już dorosłą mądra suką
od pierwszego dnia w moim domu byłyśmy nierozłączne. Śmiało moga powiedzieć,że tak, jak ja wybrałam Sabę tak ona wybrała mnie.Po wszystkich szczepieniach zaczełyśmy wychodzić na spacery (nie musiałam już pożyczać psa od sąsiadów
) i chodziłyśmy wszędzie. Byłyśmy nierozłączne, gdzie byłam ja tam był i pies. Przyjechała ze mna do Norwegii zacząć nowe życie w wieku 8 lat i uwierzcie dała z siebie wszystko i była jeszcze bardziej posłuszna, bardziej towarzyska, szczęśliwsza i spokojniejsza. Żyła z nami na farmie wśród koni, psów i ludzi - w wielkim aktywnym stadzie
duuużo mnie nauczyła, oj dużo. Zawsze byłam aktywna, ale moja cierpliwość i asertywnośc to jej zasługa. To jej zasługa,że weszłam w świat psychologii treningu zwierząt, jej zasługa i zasługa koni. Nie przewróciła nic do góry nogami w moim życiu. Od razu zaistniała w nim jako jego integralna część i moje odbicie
w oczach moich przyjaciół zawsze byłam ja+pies jako pakiet. Wspomniałam o rozwodzie rodziców. Dała mi siłę, radość i wsparcie, poczucie bezpieczeństwa. Była moją pierwszą prawdziwa przyjaciółką, która dopełniła moje istnienie. Została nią, najwierniejszą do samego końca. Dzięki swojemu nieskończonemu oddaniu i inteligencji nauczyła mojego faceta miłości i szacunku do zwierząt. To on o niej mówił "brakuje tylko,żeby przemówiła ludzkim głosem".
Pisze o niej,łzy ścisnęły mi gardło, choć pozwoliłam jej odejść. Mogę być tylko wdzięczna,że dane mi było spędzić z tak piękną duszą całe jej życie.
Czy coś zmieniła? na pewno! czy zmieniła na cos nieplanowanego? Nie!
Była wyczekana, upragniona i rozwijałyśmy się, dorastałyśmy razem. Zawsze byłyśmy razem. Mój mąż wziął ją w pakiecie ze mną
albo z psem albo wcale!
Ja nie widzę innej możliwości jak tylko dzielić życie z psem. Wyrosłam w szacunku do zwierząt wśród psów, kotów,kur i całej masy innych gryzoni i ptaszków. Moja mama przekazała mi całą swoją naturalną dla niej miłość do przyrody i zwierząt za co jestem ogromniej jej wdzięczna
pies będzie w domu i to w krótce, bo inaczej wszyscy oszalejemy z tęsknoty, pustki i zazdrości
Psia milość jest wyjątkowa
i rodzi tyle dobra we mnie. Obym zawsze była nia obdarzona,żebym sama mogła obdarzać.