Chciałbym, żebyście w tym wątku opisali po krótce, jak wyglądało Wasze życie przed kupnem psa i jak się ono zmieniło gdy pojawił się w nim ON.
Fajnie zrobić sobie takie porównanie i wyciągnąć z niego jakieś wnioski
My (ja i Piotrek) jakoś szczególnie nie planowaliśmy psa. To pies wybrał nas. Po prostu przybłąkał się pod dom położył pod drzwiami i nie chciał odejść. To był dla nas znak.
Zanim dostaliśmy od losu psa. Mieliśmy dużo więcej czasu dla siebie, nie zawsze jednak jest to pozytywne. Czas którym dysponowaliśmy nie zawsze był wykorzystywany efektywnie, kombinowaliśmy co by tu dzisiaj zrobić Dzisiaj mamy stały rozkład dnia, po pracy gnamy do domu z większą ochotą. Trzeba wyjść z psami, niby monotonne, ale zawsze coś fajnego się na takim spacerze wydarzy, coś co ucieszy lub np. podniesie adrenalinę. Dzięki obecnemu psu, zgłębiliśmy tematykę wychowania psa, psiej psychiki, psich potrzeb. Kiedyś nie miałam o takich rzeczach pojęcia. W tej materii wciąż się rozwijamy. Zakończony okres szczenięctwa uwieńczyliśmy remontem domu, z wymianą podłóg włącznie
Wcześniej bez większego zastanowienia, wybieraliśmy miejsca wypoczynku, teraz patrzymy jakie potrzeby ma nasz pies/psy i takie miejsce wybieramy, które je zaspokoi.
Owszem nie zawsze jest kolorowo, są takie chwile kiedy przychodzimy tak zmęczeni do domu, że nie chce nam się palcem w bucie ruszyć. No ale weź się nie uśmiechnij jak w drzwiach wita Cię merdający i podskakujący ogon Smycz w rękę i na spacer. Kiedyś pewnie poszłabym spać, albo walnęłabym się na łóżko z pilotem w ręku.
Stałam się bardziej aktywną osobą i nie przesadzając moje życie stało się pełniejsze.
Poznałam więcej osób które podzielają moje zainteresowania, ale też niektórzy moi starzy znajomi nie rozumieją tematu. Przez co nasze kontakty trochę się ograniczyły.
Tak naprawdę to dzięki Zygnuntowi zaczęliśmy trochę częściej wyjeżdżać rekreacyjnie w Polskę , poza wakacjami-zloty.
Dobra dosyć tych wypocin. Jak sobię coś jeszcze uświadomię, to napiszę