Na dobry początek dnia,opowiem Wam jaki widok wprawił mnie wczoraj w zachwyt
Oprócz Cyrusa mam też kocura-Rudiego.Rudi od zawsze niecierpiał psów-pewnie dlatego że nasza poprzednia suka niecierpiała kotów...Jak pojawił się Cyrus było jak zwykle,szczekanie i gonienie kocura.Stwierdziłam, że coś z tym zrobic muszę-o dziwo poszło bardzo łatwo,Cyrus już przy pierwszej próbie zakumał że nie pozwalam gonić kota,siedziął grzecznie przy nodze,cichutko i patrzył tylko,jak kot w pełnym galopie przebiegał przez podwórko do drzwi.Powtórzyliśmy to przez parę następnych spotkań,kot coraz wolniej przebiegał,przechodził podwórko..a Cyrus podchodził coraz bliżej kota-dystansowany prychaniem:)
A wczoraj rano-kot pojawił się na ukochnaym przez siebie parapecie okna na tarasie,a taras ukochał sobie pies...już z tego byłam dumna-Cyrus nawet z kosza nie wyszedł..mimo że kocur darł się,że już wrócił i jest głodny...
Otwieram drzwi-pies odrazu przy mnie,a kocur 20cm nad nim na parapecie-wejść nie może bo musiałby mu skoczyć na grzbiet..i tu wielki finał!
Zobaczyć jak mały,rudy kot i wielki,czarny owczar STYKAJĄ się nosami-BEZCENNE..