norineko napisał(a):Zwłaszcza jak piesek sobie coś zje z ziemi.
Amme - czy rozważałaś podawanie psu temu z diagnozą zespolenia ostropestu? Problem z wątrobą jest, jest małopłytkowość z tego co widzę, ostropest pomoże ją regenerować. Znajoma stosuje olej, mnie zalecano napar z miodem (mój pies nie jest uczulony na miód). Problem jest tylko w tym, że czasami ostropest moze powodować biegunki, ale nie musi, to rzadkie przypadki. Tylko tak rzuciłam, może się to przyda kiedyś.
Nie mam niestety pomysłu jak Ci doradzić, nie zetknęłam się z podobnym przypadkiem. Tu trzeba by kogoś, kto to przerabiał lub przede wszystkim jest specjalistą interny zwierząt.
To bardzo zawiły przypadek.Niestety z moich obserwacji diagnoza zespolenia była calkowicie nietrafiona.Postaram się w wielkim skrócie przedstawić naszą drogę.
Było z nim wiele problemów.Trawienne i można by powiedzieć "psychiczne"-zero panowania nad emocjami,fobie dźwiękowe,dostawał dziwnych ataków. Nagle zaczynał lizać podłogę i wydawać dziwne dźwięki.Potrafił tak lizać godzine,a zdarzało się i dłużej.I wypijał przy tym każdą ilość wody.Dwóch wetów faszerowało go psychotropami,było podejrzenie padaczki. Kiedy usłyszałam,że "powinniśmy wykopać mu dołek" zmieniłam weta.Ten z kolei "wymyślił" zespolenie wrotno oboczne i wprowadził karmę niskobiałkową.Diagnozę postawił tylko na podstawie próby obciążeniowej.Wynik kwasów żółciowych troszkę ponad 30 przy normie 25. Gdy pytałam,czy to dobra diagnoza,bo wyczytałam,że przy zespoleniu kw.żół. są przekroczone przynajmniej kilkukrotnie,jeśli nie kilkunastokrotnie,powiedział,że nasz wynik już na to wskazuje.Dalej było to samo i jedyne co słyszałam to,że ataki będą się powtarzać. Przy kontrolnej morfologi moja cierpliwość zaczęła się kończyć,bo,jak wspomniałam krwinki białe,,granulocyty,monocyty,limfocyty były bliskie zera.Wprowadzili leki,podejrzewali babeszjoze,była mowa o biopsji szpiku.Gdy pies zaczął wymiotować a potem odmawiał jedzenia powiedziałam dość,odstawiam leki,bo układ trawienny kompletnie nie daje rady. Po odstawieniu morfologia zaczęła sama powoli wracać do normy.Zaczełam "kombinować',że to układ trawienny jest chyba głównym powodem wszystkich dolegliwości.Pojawił sie jeszcze problem pilobezoarów. Odkryłam to kiedy pies mając "atak" obżarł sie trawą i zwymiotował kłębek zbitych kudłów.Sama,mimo,że wet odradzał odstawienia karmy niskobiałkowej postawiłam wszystko na ostrzu noża.Wprowadziłam psiakowi karmę mojego goldena Gastroenteric.I szok,ktoś podmienił psa. Wszystko zaczęło wracać do normy.Koopy się poprawiły-na karmie niskobiałkowej część pierwsza była ok,ale końcówka dziwnie miękka i rozlazła,ale uformowana(wet twierdził,że jest ok).Pies zrobił się troszkę spokojniejszy,ataki stały się historią.Czasem,ale rzadko,zdarza sie,że psiak zaczyna dziwnie przełykać,jakby się dławił,ale trwa to 20 sekund i przechodzi.Czasem chce poskubać trawy,zawsze gdy zaczyna sie to dziwne dławienie.
Do czego zmierzam.Mimo małej wiedzy w temacie i opierając się wyłącznie na obserwacjach,mam wrażenie,że całe zło było w jelitach.Jednocześnie sądzę,że nadal nie jest to rozwiązane jak należy.Ma wahania humoru,lekką drażliwość,ale w porównaniu z tym co było w zeszłym roku jest sielanka.Wcześniej drażniło go WSZYSTKO,woreczk foliowy,kaszlnięcie,kichnięcie,odkurzacz,dźwięki z tv.Mówiąc w skrócie wszystkie dźwięki,które są wookół nas.A najlepszy jest fakt,że burza i petardy nie robiła na nim żadnego wrażenia.W dużym stopniu jest to opanowane,ale niepokoi mnie,to dziwne dławienie i to,że sam sobie pomaga zjadając trawę.
Przepraszam za ten długi opis,ale to naprawdę bardzo skrócona wersja.