Kochani, moja suka za chwile konczy 8 miesiecy, a we lbie dalej sieczka.
Niezaleznie od ilosci i jakosci proponowanych zabaw dalej w kategorii ulubiona zabawa znajduje sie jedzenie patyczkow. I to nie mielenie malych patyczkow, tylko rozmyslne pozeranie calych konarow. Skutkuje to oczywiscie kupami w ksztalcie jeza. Boje sie, ze w koncu dojdzie do perforacji zoladaka lub jelit.
U mnie w ogrodzie sa stare drzewa, ktore notorycznie gubia suche galezie i nie mam szansy na eliminowanie ich z terenu. Mloda i tak zawsze cos nowego znajdzie. Probowalam juz zabierania patykow z pyska i w zamian dawanie pilki/nagrodki/gryzaka, ale to wszystko ma sens tylko, gdy jestem w poblizu, poza tym nie chce byc ta popdla, ktora ciagle tyko zabiera to, co najlepsze. I tak wystarczy, ze kategorycznie i nieodwolalnie wyeliminowalam z jadlospisu kupy, brr!
Macie jakies pomysly na te patyki, czy czekac, az wyrosnie? Bo chyba wyrosnie kiedys, co?...