Bazooka napisał(a):
donald1209 napisał(a):Zawsze, jak słyszę takie teksty: Ile ma trwać spacer z psem ( onkiem) i ze ktos tam spaceruje 2 godż a inny jest lepszy bo 3 godziny to nie mogę się oprzeć wrażeniu, ze osoby te kompletnie nie rozumieją potrzeb psa.
Spacer to namiastka polowania, na które udaje się pies pod przywództwem szefa swojej sfory czyli pana. Przez cały czas trzeba mu ustalac zasady tego "polowania", dawać zajęcia,chociażby chodzenie przy nodze , szukanie zguby czy rzuconej w trawę zabawki, po znalezieniu czyli "upolowaniu" nagrodzić wspólną zabawą ,która imituje " zabicie" złowionej zwierzyny itp. Wtedy buduje się więż pomiędzy psem i przewodnikiem, wtedy pan jest super atrakcyjny i na każde jego zawołanie pies pędzi bo znowu będziemy robić coś fajnego.
Spacer, chociażby i pięciogodzinny, kiedy pies na smyczy ( często fleksi) prowadzi pana od zapachu do zapachu a pan słucha muzyki na słuchawkach albo rozmawia przez komórkę, nie mają większego sensu niż 15-to minutowe wyjście na siku.
I Ty Donald na KAZDYM spacerze tak pieknie, produktywnie sie z psem bawisz?
jakos nie bardzo sobie to wyobrazam. Czlek tez ...zwierze
, ale na dwoch nogach i czesto (zwlaszcza po pracy) bywa zmeczony, Wiec niech mi ktos nie opowiada ze ZA KAZDYM spacerem z psem: biega, trenuje go, tresuje, bawi sie w tropienie itd...
U nas 3/4 spacery dziennie (na przemian raz ja, innym razem moj maz) srednio po godzinie. Czasem 45 minut (np gdy leje) a czasem i 3 godziny...gdy lato i jestesmy poza domem gdzies na wyjezdzie. Z treningiem bywa to roznie: ale raz/dwa razy podczas dnia cos tam przecwiczymy.
A wyobraź sobie Marylko, że tak. Z tym, że ponieważ mieszkam pod miastem, na ogrodzonych 57 arach, to jak nie mam ochoty i siły ( jak słusznie piszesz człowiek często bywa zmęczony) to robimy jakieś zabawy i trening na ogrodzie. O bieganiu samopas po ogrodzie nie ma mowy, bo sunia sama nie chce. Nawet rano, po nocy, nie pójdzie sama na siku, tylko trzeba z nią się kawałek przejść.Ale codziennie, czy deszcz czy słońce, te 1,5 - 2 godż wychodzimy na zewnątrz i wtedy każdą minutę psu wypełniam jakimś zajęciem, choćby chodzeniem przy nodze na luźnej smyczy. Czasem jest to wyprawa na pobliskie lotnisko i ślady, szukanie zguby czy przynoszenie piłki. Innym razem bieganie przy rowerze czy wyjazd samochodem do centrum i chodzenie na smyczy pomiędzy ludżmi, w ruchu ulicznym ( jako że koło domu to łatwiej spotkać sarenkę niż samochód ). Nawet jak kilka minut pozwalam suni samodzielnie badać otoczenie, to tylko po to, żeby ją przywołać jak coś wącha cała skupiona. Szkoda mi czasu na chodzenie bez celu.