A moim skromnym zdaniem, rzucanie psu piłeczki to też pewien rodzaj pracy. Co prawda jeden z podstawowych/najniższych [nie wiem jak to nazwać] pułapów pracy z psem, ale nauczyć psa aportowania [donoszenia do ręki, oddawania do rąk,] to też jest 'coś'. W jednym z innych wątków p. Zofia zestawiła przykładowo eksteriera z użytkiem. Także takiemu psu XYZ, eksterierowi który jak na eksteriera okazał się jako jedyny z miotu wyjątkowym 'leniuszkiem', [nadal psu pracującemu] byc może i wystarczy aport?
Ja przez słowa 'rasa pracująca' rozumiem to, iż z takim psem człowiek nie powinien dzień w dzień łazić z telefonem przy uchu i z palącą się fajką. W ogóle nie wiem czy tak się da z ONkiem hehe. Trzeba psu coś do roboty dać, ale też jeśli komuś trafi się niezbyt chętny do roboty pies i cieszy się z tego że ma swoje stado i czuje się spełniony w roli 'podwładnego milusińskiego psiaka', to też nie można tego od razu negować.
Mam psa od 3 lat. Przez ten czas, poza placem szkoleniowym na moich terenach przyuważyłam jednego psa aportującego niemalże sportowo [jeden jedyny raz spotkałam tamtmego psa], reszta osiedlowej 'bandy' piłeczki na oczy nie widziała, tudzież niektóre z psów raz na pół roku.
Słabiutko jest z psim sportem w PL, ale oby to się zmieniło.
-- 25 lis 2012, o 21:54 --
Volt napisał(a):a teraz z czystym sumieniem, ile psów na tym forum trenuje coś więcej niż nie gonienie kotka i bieganie za piłeczką?
Bo myśle że jakby dobrze policzyć - to zmieszcze sie na palcach obu dłoni
I nie mam tu na myśli raz na miesiąc weekendowego szkolonka
Mój trenuje nieudane starty do kotecka i bieganie - z niedobieganiem [czyt. waruj, wróć, rewir itd. etc.] - do piłeczki
Czy zmieszczę się w tej liczbie czy rąk dopożyczyć